piątek, 23 września 2016

Rozdział 8 - "Nadchodzący koszmar"


   Po ulicy żwawo stąpali mieszkańcy Hargeonu. Widać było, że wszyscy czegoś wyczekiwali. Radosne kobiety otwierały kolejno okna w domach, z których czuć było woń pieczonego kurczaka, uliczne targi miały olbrzymią klientelę, ustawiającą się w ponad metrowej kolejce, zaś do zamku zmierzało wiele powozów szlacheckich. W tak wielkim tłumie łatwo było się zgubić. Poirytowany Natsu co chwilę był przez kogoś szturchany, przez co wyglądał, jakby zaraz miał wybuchnąć.
- Zapewne trwają przygotowania, w końcu jutro urodziny króla - stwierdziła głośniejszym tonem Mirajane, tak, by przyjaciele zdołali ją usłyszeć.
- Chyba powinniśmy wrócić do zamku.. - rzekła Lucy, lekko sponiewierana przez tłum.
Ruszyli więc w kierunku zamku. Jednak ciężko było się przedostać, gdyż pełno szlachciców wjeżdżało powozami na jego teren. W końcu, jedna z kobiet zaproszonych na przyjęcie, pchnęła Lucy na bramę.
- Przesuń się, wieśniaczko - spojrzała na nią od góry do dołu, parskając.
Heartphilia zacisnęła pięści.
- Tak, przepraszam... - ze skrzywionym uśmiechem przesunęła się na bok, pozwalając jakże wychowanej damie przejść.
Ciężko było jej trzymać język za zębami, zwłaszcza w takich momentach, ale nie mogła zdradzić swojej przykrywki. Nie teraz. Wściekła Levy wyklinała tą "szlachecko urodzoną" dziewczynę w myślach. Przecież Lucy była kimś naprawdę ważnym dla Fiore, kto rzekomo zginął przez zamach na Magnolię. Była księżniczką, kimś równym Gray'owi, który był powodem przybycia tak wielu bogatych, młodych dziewcząt. Położyła dłoń na ramieniu blondynki, posyłając jej ciepły uśmiech. Dziewczyna odwdzięczyła się tym samym, biorąc głęboki wdech. W końcu, kiedy weszli do zamku, od razu udali się do swoich komnat, tym samym rozdzielając z Natsu. Dziewczyny po wejściu do pokoju położyły się na swoich łóżkach, natomiast Lucy usiadła przy biurku.
- Chwila - Mirajane nagle się zerwała. - Przecież skoro jutro jest to przyjęcie, musimy jakoś wyglądać. Juvia powiedziała, że garderoba stoi dla nas otworem - chwyciła zdezorientowane przyjaciółki za dłonie i popędziła w kierunku garderoby.
Lekko przytłoczone weszły do środka. Ujrzały piękne, królewskie suknie wykonane z jedwabiu. Było ich tutaj naprawdę bardzo dużo. Zatkało im dech w piersiach. Strauss od razu chwyciła suknię w kolorze błękitu, w niektórych miejscach przyozdobioną brokatem. Była dość wyzywająca, ze sporym wcięciem w dekolcie i przylegających do ciała rozdarciach na plecach. Przymierzyła ją.
- Wyglądasz wspaniale - skwitowała uśmiechnięta Heartphilia.
- Chwila, wy też musicie sobie coś znaleźć! Być może jutro poznacie swojego przyszłego męża! - klasnęła radośnie w dłonie i zaczęła przebierać między ubraniami.
- Miro, chyba trochę przesadzasz.. - rzekła cicho McGarden. - To tylko jakieś głupie przyjęcie...
Podała Lucy piękną, falbaniastą suknię, która również miała spore wcięcie w dekolcie, aczkolwiek nieco dłuższe rękawy sięgające do przedramienia. Posiadała złote wstawki w niektórych miejscach i była wykonana z materiału w kolorze liliowym. Mocno podkreślała sylwetkę.
- Trochę za bardzo... wyzywająca - zaczęła nerwowo wymachiwać rękoma, wykrzywiając twarz w zakłopotanym grymasie.
- No nie przesadzaj! Jeszcze dzieci nie masz, możesz sobie pozwolić - porozumiewawczo szturchnęła ją w ramię, po czym zaczęła szukać czegoś dla Levy.
Wyciągnęła miętową suknię sięgającą do kostek, podkreślającą i udoskonalającą walory ciała. Posiadała krótkie rękawki oraz sporej wielkości, trójkątny dekolt. Ostatecznie dobrała jeszcze buty, a były to pantofelki pod konkretny kolor każdej z kreacji.
- No! - sapnęła. - Już możemy spać spokojnie.
Levy i Lucy się zaśmiały, po czym wraz ze swoimi strojami wróciły do komnaty. We trzy usiadły na łóżku McGarden.
- Ciekawe, kiedy Gajeel wróci - niebieskowłosa podrapała się po głowie. - Już mi żal tych wszystkich ludzi, których dzisiaj potrąci i wyklnie..
- Zapewne już wielu potrącił i wyklął - Mira nerwowo się zaśmiała. - W końcu mówimy o tym Gajeelu.
- Może chodźmy już na kolację? - zaproponowała Lucy.
Dziewczyny przytaknęły i od razu skierowały się do jadalni.

   Po wejściu ujrzały już praktycznie przygotowany stół. Do wazonu włożone świeże kwiaty, zapalone świece nadające klimatu, zaś Juvia właśnie kończyła rozstawiać talerze wraz ze sztućcami. Przetarła dłonią czoło i szybkim krokiem skierowała się do kuchni.
- Pewnie mają pełne ręce roboty - stwierdziła Levy. - Muszą przygotować całą masę wykwintnych potraw na jutro.
Zasiadły do stołu. Do komnaty wszedł także zmęczony Natsu. Usiadł obok Lucy i ziewnął. Po nim zawitali również Gray z królem Silverem. Zasiedli na swoich miejscach. Kucharz postawił na stole pieczone ziemniaki, sałatki oraz drobne przystawki. Każdy zaczął sobie nakładać wedle własnych potrzeb. W trakcie trwającego posiłku, do jadalni wszedł chwiejący się Gajeel. Usiadł obok Natsu, po czym nałożył sobie na talerz całą garść mięsa i zaczął jeść. Wszyscy patrzyli na niego dziwnym wzrokiem.
- Ktoś tutaj zabalował - zaśmiał się Silver.
- Tak, tylko szkoda, że o dzień za wcześnie - skwitowała naburmuszona postawą swojego przyjaciela Levy.
- Oj dobra, weź mi daj spokój, mała - powiedział w końcu Gajeel.
- Dziękuję za posiłek - wstała nagle i wyszła z jadalni.
Lucy i Mirajane także podziękowały, po czym ruszyły za McGarden. Weszły do komnaty i ujrzały niebieskowłosą siedzącą na łóżku.
- Wszystko w porządku?
- Tak - odparła, unosząc wzrok. - Po prostu nie chciałam dłużej siedzieć z tym kretynem w jednym pomieszczeniu, więc wyszłam.
Mira i Lucy cicho się zaśmiały. Jeszcze chwilę porozmawiały, po czym zasnęły, oddając się w ramiona Morfeusza.

   Następnego dnia, odgłosy orkiestry zbudziły dotychczas śpiące dziewczyny. Na dziedzińcu znajdowały się tłumy szlacht oraz wysoko postawionych osób chociażby spoza Fiore. Lucy niechętnie usiadła na parapecie, po czym wyjrzała za okno. W ogrodzie wszystko było już gotowe. Juvia naprawdę musiała nie spać od dawna, by to wszystko przygotować. Mira przeciągnęła się, po czym zwlokła z łóżka ledwo żywą Levy.
- Czas się przygotować - rzekła radośnie, uśmiechając się od ucha do ucha.
Dziewczyny powolnie założyły swoje kreacje. Strauss delikatnie przeczesała włosy Heartphilii, a następnie zrobiła jej luźnego koka, wokół którego zaplotła warkocza.
- Da-da~ - klasnęła w dłonie.
Następnie zabrała się za włosy Levy. Lekko je uniosła, po czym zaplotła krótkiego warkoczyka na boku. Później rozczesała swoje włosy i upięła je w wysokiego koka. Założyły wybrane dnia wczorajszego sukienki. Nim się spostrzegły, na przygotowania zleciały im dwie godziny. Szybko wsunęły na stopy pantofelki, po czym pospiesznie wyszły z komnaty i skierowały się na dziedziniec.

   Było tu naprawdę mnóstwo przystojnych mężczyzn, pięknych kobiet w strojach od najsłynniejszych projektantów, czy też książąt i księżniczek z różnych krajów. Gray podszedł do Lucy, po czym lekko skinął ruchem głowy.
- Pięknie dziś wyglądasz - uśmiech zawitał na jego zwykle ponurej twarzy.
- Dziękuję - dziewczyna także się uśmiechnęła.
Jednak rozmowę dwójki przyjaciół przerwała dziewczyna z wczoraj. Ta, która pchnęła Lucy na bramę i nazwała ją "wieśniaczką". Podeszła do Graya i jak gdyby nigdy nic złapała go za dłonie.
- To może ja was zostawię - zakłopotana Heartphilia odwróciła się na pięcie i z powrotem dołączyła do przyjaciółek.
O dziwo, Natsu i Gajeel również otoczeni byli wianuszkiem dziewcząt. Czuli się dość swobodnie i rozmawiali z widocznie zainteresowaną płcią przeciwną. W tak wielkim tłumie, Lucy zgubiła Strauss i McGarden. Cicho westchnęła, po czym podeszła do stołu z przekąskami i nalała sobie trochę czerwonego wina do kieliszka.
- Lucy.. - usłyszała głos Natsu. - Schowaj mnie, te puste damulki uczepiły się nas jak jakieś rzepy...
- Widocznie macie w sobie coś więcej, niż tylko warstwę mięśni - skwitowała, biorąc łyka trunku. Nawet nie spojrzała na różowowłosego.
Nagle, rozmowy i chaos panujący na przyjęciu przerwały odgłosy orkiestry oraz rozkładany przez strażników długi, czerwony dywan, po którym dumnie z podniesioną głową stąpał Silver. Dotarł do podestu, który miał służyć jako scena, po czym odchrząknął i zaczął przemowę.
- Witam wszystkich przybyłych na przyjęciu z okazji pożegnania jesieni, co jest w Hargeonie dość istotnym świętem nie tylko ze względu na to, że mam tego dnia urodziny, ale także na to, co głosi jedna z naszych najbardziej znanych legend. Posłuchajmy jej słów - ruchem dłoni wskazał na ciemnowłosego, bardzo przystojnego chłopaka wchodzącego na scenę z grubą, zakurzoną księgą.
Zapadła głucha cisza, jak w Kościele na kazaniu. Tajemniczy chłopak otworzył księgę na odpowiedniej stronie, a następnie zabrał głos.
- W ubiegłym wieku, na ziemiach Hargeonu w ostatnim dniu jesieni na niebie pojawił się płomień. Zaraz po nim, głośny huk przeszedł miasto, a ziemia zaczęła się trząść. Wielki meteor spadł na katedrę, całkowicie pustosząc wszystko wokół. Przerażeni ludzie usiłowali uciec, jednak ogień pochłonął wszystko, co stanęło mu na drodze. Mówi się, że był to rozgniewany jesienny duch chcący, by czczono pożegnanie jego pory roku. Od tamtej pory, w Hargeonie i jego okolicach obchodzi się pożegnanie jesieni co roku o właściwej porze oraz tym samym oddaje hołd osobom zmarłym w wyniku kataklizmu - zamknął księgę, po czym lekko się ukłonił i zszedł z podestu.
- Dziękuję, Nicolasie. Jednak nie chcąc utrzymywać tej sztywnej atmosfery, zmieńmy temat. Właśnie w dniu dzisiejszym obchodzę czterdzieste piąte urodziny. Wiem, stary jestem - zaśmiał się. - Jako król pragnę, by moi poddani oraz goście wyśmienicie się bawili. Wznieśmy więc toast w podziękowaniu za pokój panujący w stolicy - wzniósł w górę złoty kielich, a za nim wszyscy goście wznieśli kieliszki zapełnione czerwonym winem. - Cóż... pozostaje mi tylko życzyć udanej zabawy - zszedł z podestu.
Orkiestra grała coś wolnego, a więc wiele par rozpoczęło taniec we dwojga. Jedynie Lucy i Natsu stali w ciszy.
- Ładne dziś mamy niebo - rzekła nagle blondynka. Chłopak przytaknął. - Ale mam złe przeczucia odkąd tu przybyliśmy...
- Co masz na myśli? - spojrzał na nią poważnym wzrokiem.
- Po prostu odnoszę wrażenie, jakby za niedługo miało wydarzyć się coś złego - odparła, po czym zaczęła głęboko myśleć.
- Po prostu odpocznij. Należy Ci się - westchnął cicho, patrząc na tańczące pary.
Dziewczyna uśmiechnęła się na dźwięk słów przyjaciela. Złapała go za ręce i pociągnęła do tańca. Na początku był lekko zdziwiony, ale koniec końców nie odmówił. Natomiast Mirajane i Levy ciągle szukały Lucy wśród tłumu. Nagle, białowłosa wskazała na blondynkę tańczącą z Dragneelem.
- Kiedy oni stali się sobie tak bliscy? - Strauss podrapała się po głowie.
- Chyba coś przegapiłyśmy.. - McGarden machnęła ręką.
- Nie powinnyśmy im przeszkadzać - stwierdziła uśmiechnięta białowłosa.
Po chwili, przybiegł do nich Gajeel uciekający od tłumu kobiet. Zmęczony po długim marszobiegu, oparł się łokciem o ramię Levy i położył głowę na swoją rękę dysząc. Nagle zasnął na ramieniu McGarden, śliniąc się, przez co na twarzy Miry zawitał powstrzymywany uśmiech, gdyż nie chciała narażać się na złość przyjaciółki. Levy w końcu  nie wytrzymała i wyrwała ramię spod jego ręki, przez co ten się obudził.
- Co się dzieje?! Ja tu spałem! - wykrzyczał wściekły.
- Co się dzieje?! Ja nie jestem łóżkiem! - rzekła zbulwersowana niebieskowłosa. - Jeżeli chcesz spać, to wróć do komnaty!
Wydarła się porządnie na upartego przyjaciela, po czym złapał ją w talii, przybliżył do siebie i siłą wciągnął do tańca, chcąc ją uciszyć chociaż na chwilę. Mira zgubiła ich w tłumie tańczących ludzi. Postanowiła pójść do stołu z jedzeniem. Podeszła więc do niego i nałożyła sobie na talerz kilka jej ulubionych przekąsek. Z niechęcią przyszło jej jedzenie, gdyż było jej trochę przykro, że jako jedyna nie ma swojego obiektu westchnień. Po pewnym czasie, jak już skończyła jeść i chciała poszukać przyjaciółek, ktoś ją popchnął, przez co wpadła na krawędź stołu. Niestety nie dostrzegła wśród gości sprawcy. Masując obolałe miejsce, którym w tym przypadku okazały się być plecy, bacznie się rozglądała.

   Wszyscy bawili się w najlepsze, nie wiedząc o tym, co dopiero ma się wydarzyć. Śmiechy oraz muzykę było słychać w najdalszych zakamarkach Hargeonu. Gdy przyjęcie rozkręcało się na dobre, jeden ze strażników wbiegł na drewniany podest, budząc ogromne poruszenie i zainteresowanie wszystkich przybyłych. Próbując złapać oddech, co chwilę mu zajęło, w końcu wyprostował się i z poważną miną spojrzał na króla.
- Zbliża się Zeref! Zeref z armią! - wrzasnął spanikowany.
Rozpoczęły się wyścigi w kierunku bramy. Wszyscy chcieli się stąd wydostać, póki mieli szansę. Erza jako jedyna zachowała zimną krew, wzywając wszystkich strażników.
- Rozpoczynamy bitwę o Hargeon! Nie oddamy stolicy tak łatwo! - krzyknęła władczo, wyjmując miecz z pochwy.
Lucy i Natsu wyszukiwali Miry, Levy i Gajeela w tłumie uciekających ludzi. Heartphilia była naprawdę przerażona. Wiedziała, że kiedyś to będzie musiało nastąpić, ale nie sądziła, że tak szybko. Starała się jednak tego nie okazywać w żaden sposób. Gdy tylko ujrzała twarz Zerefa, a za nim jego armię, cofnęła się o krok, głośno przełykając ślinę.
- Znowu się widzimy, księżniczko Lucy Heartphilio...

***

Jest i rozdział. Niestety krótki wyszedł, ale następny będzie dłuższy. Wiemy, że miały być dwa w poprzednim tygodniu, ale się nie wyrobiłyśmy ;-; Ustaliłyśmy więc, że rozdziały będą dodawane w taki sposób: tydzień przerwy, w następnym tygodniu dodawane dwa rozdziały, później znowu tydzień przerwy i potem znowu tydzień z dwoma rozdziałami. Mamy nadzieję, że jest to zrozumiale napisane. Jeszcze w tym tygodniu pojawi się rozdział dziewiąty, a będzie się w nim działo!
~Enjoy

3 komentarze:

  1. A co tam, że krótki! Ważna jest treść! A w tym przypadku jest ona genialna! *.* Na początku się bałam, że będzie to sielanka, zabawa i powciskane wszędzie gdzie się da paringi. Ale tak się nie stało i dlatego mi się podobało!
    Do następnego
    Luna Dragneel

    OdpowiedzUsuń
  2. Przepraszam!Naprawdę przepraszam za to,że tak późno zauważyłam rozdział!Nie chciałam!
    Rozdział świetnie wam wyszedł.Widzę,że szykuje nam się wojna.Fajnie!Będzie dreszczyk emocji.Jestem sadystką,więc fajnie by było dla mnie jakby zginęły w niej jakieś ludzki.(moje statystyczne ja się odezwało)
    Dobra,dobra skończ już te swoje fantazje Dela!
    Weny i czasu życzę.Z niecierpliwością wyczekuje następnego rozdziału.

    OdpowiedzUsuń