W lochach o tej godzinie było wyjątkowo zimno i przerażająco. Aż dziw, że tak wielu ludzi tutaj jakoś przetrwało. Blondynka opierała się o kamienną ścianę, nie wiedząc, co właściwie zrobić. Towarzyszył jej przy tym Natsu. Patrzyli się na siebie przez moment, po czym któreś odwracało wzrok, by tylko uniknąć rozmowy. W końcu, Dragneel poważnie spojrzał na Heartphilię.
- Musimy kogoś tu zwabić - stwierdził, po czym zaczął się rozglądać.
- W jaki sposób? - spytała Lucy, lekko unosząc lewą brew.
Różowowłosy chwycił do dłoni jakąś gałąź, która walała się po zabrudzonej podłodze. Zaczął walić nią w sufit. Ukryli się w szczelinie. Po chwili, ktoś przekręcił zamek w drzwiach i wszedł do lochów. Była to Vermilion. Heartphilia odetchnęła z ulgą.
- Och, to Ty - spojrzała na Lucy, łagodnie się uśmiechając.
- Mavis, tak? Kolejny raz mi pomagasz.. dziękuję - blondynka wstała.
- Jesteś pewna, że możemy jej ufać? - szepnął Natsu, na co Lucy tylko kiwnęła głową.
- Więźniowie zostali przeniesieni do starej części zamku.. zaprowadzę was, Zeref już śpi, zaś większość strażników przysypia na służbie, więc nie powinno być problemu - po wyjściu, Vermilion zamknęła drzwi i skierowali się wgłąb korytarza.
Czuli się jak w labiryncie. W końcu ujrzeli wielkie, drewniane drzwi. Mavis je pchnęła i dała znak Dragneelowi i Heartphilii, że teren jest czysty. Weszli do środka i znowu szukali właściwej celi. W końcu, ujrzeli napis na drewnianej tabliczce z nazwiskami "Redfox, McGarden, Strauss". Vermilion otworzyła celę.
- Szybko, musicie uciekać - stwierdziła, zrywając ze ściany tabliczkę.
Blondynka złapała ją za dłonie.
- Idziesz z nami. Nie pozwolę Ci tu dłużej zostać, Mavis - rzekła Lucy, natomiast Vermilion spuściła głowę.
- Lucy. naprawdę cenię to, że chcesz mi jakoś pomóc, ale jeśli ucieknę, życia wasze i wielu innych ludzi będą jeszcze bardziej zagrożone. Nie mogę sobie na to pozwolić. Proszę, idźcie już - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, starając się ukryć smutny wyraz twarzy.
- Mav-.. - blondynka chciała zaprotestować, ale Gajeel złapał ją za rękę i zaczął prowadzić w kierunku wyjścia.
- Zmywamy się stąd, póki mamy szansę! A Tobie, kurdu.. znaczy, Mavis, dziękujemy - rzekł na odchodne, ciągnąc za sobą Heartphilię.
McGarden i Mirajane były bardzo szczęśliwe. W końcu odzyskały wolność. Bacznie kroczyły za Lucy, Natsu i Gajeelem. Różowowłosy mierzył wzrokiem Heartphilię. Dziewczyna wydawała się być w zupełnie innym świecie.
- Robimy postój? - spytał Dragneel, na co reszta towarzyszy mu przytaknęła.
Rozbili mały obóz. Następnie "mężczyźni" zabrali się za rozpalanie ogniska. Poleciało parę wyzwisk, może i nawet bili się patykami, ale w końcu ogień zapłonął. Grupa usiadła i mogła się ogrzać.
- Jestem głodny.. - stwierdził Gajeel, na co Natsu mu przytaknął.
- Szympansie, miałeś jakieś zapasy mięsa, prawda? - spytał różowowłosy, masując swój brzuch.
- Tak, miałem, pawianie - odparł sarkastycznie, sięgając po plecak i zaczął w nim grzebać. - Co?! Zostawiłem moje mięcho w zamku tej szumowiny! - złapał się za głowę, nie wierząc w to, co sam uczynił. Dragneel zwijał się ze śmiechu, patrząc na wyraz twarzy swojego przyjaciela.
Nagle, zza krzaków dobiegł szelest. Blondynka wstała i podeszła bliżej nich. Wszystkim serce omal nie podskoczyło do gardła. Schyliła się i szybko odgarnęła liście. Ujrzała niebieskie, drobne stworzenie, przypominające kota. Spało sobie jak gdyby nigdy nic, jednocześnie się śliniąc. Mówiło przez sen "rybki". Lucy walnęła się otwartą ręką w czoło. Wzięła kota na ręce i dokładnie się mu przyglądała. Miał czarne oczka i białą, sporej wielkości plamę na brzuszku. Krótko mówiąc: był bardzo uroczy.
- Co to? - Natsu wstał i podszedł do dziewczyny.
- Jakiś.. pofarbowany kot - odparła, mierząc go wzrokiem.
Stworzonko otworzyło oczy.
- Lucy. naprawdę cenię to, że chcesz mi jakoś pomóc, ale jeśli ucieknę, życia wasze i wielu innych ludzi będą jeszcze bardziej zagrożone. Nie mogę sobie na to pozwolić. Proszę, idźcie już - skrzyżowała ręce na klatce piersiowej, starając się ukryć smutny wyraz twarzy.
- Mav-.. - blondynka chciała zaprotestować, ale Gajeel złapał ją za rękę i zaczął prowadzić w kierunku wyjścia.
- Zmywamy się stąd, póki mamy szansę! A Tobie, kurdu.. znaczy, Mavis, dziękujemy - rzekł na odchodne, ciągnąc za sobą Heartphilię.
McGarden i Mirajane były bardzo szczęśliwe. W końcu odzyskały wolność. Bacznie kroczyły za Lucy, Natsu i Gajeelem. Różowowłosy mierzył wzrokiem Heartphilię. Dziewczyna wydawała się być w zupełnie innym świecie.
- Robimy postój? - spytał Dragneel, na co reszta towarzyszy mu przytaknęła.
Rozbili mały obóz. Następnie "mężczyźni" zabrali się za rozpalanie ogniska. Poleciało parę wyzwisk, może i nawet bili się patykami, ale w końcu ogień zapłonął. Grupa usiadła i mogła się ogrzać.
- Jestem głodny.. - stwierdził Gajeel, na co Natsu mu przytaknął.
- Szympansie, miałeś jakieś zapasy mięsa, prawda? - spytał różowowłosy, masując swój brzuch.
- Tak, miałem, pawianie - odparł sarkastycznie, sięgając po plecak i zaczął w nim grzebać. - Co?! Zostawiłem moje mięcho w zamku tej szumowiny! - złapał się za głowę, nie wierząc w to, co sam uczynił. Dragneel zwijał się ze śmiechu, patrząc na wyraz twarzy swojego przyjaciela.
Nagle, zza krzaków dobiegł szelest. Blondynka wstała i podeszła bliżej nich. Wszystkim serce omal nie podskoczyło do gardła. Schyliła się i szybko odgarnęła liście. Ujrzała niebieskie, drobne stworzenie, przypominające kota. Spało sobie jak gdyby nigdy nic, jednocześnie się śliniąc. Mówiło przez sen "rybki". Lucy walnęła się otwartą ręką w czoło. Wzięła kota na ręce i dokładnie się mu przyglądała. Miał czarne oczka i białą, sporej wielkości plamę na brzuszku. Krótko mówiąc: był bardzo uroczy.
- Co to? - Natsu wstał i podszedł do dziewczyny.
- Jakiś.. pofarbowany kot - odparła, mierząc go wzrokiem.
Stworzonko otworzyło oczy.
Mavis
Nacisnęła na mosiężną klamkę, z której opadł kurz. Uchyliła drzwi. Ujrzała obraz wiszący na przeciwległej od drzwi ścianie, na którym była przedstawiona ona wraz z jakąś kobietą. Wszystkie inne meble przykryte były kawałkami materiału. Podeszła do oprawionego w złotą ramę płótna. Oparła się o ścianę. "Kim jestem?" - to pytanie krążyło po zakamarkach jej umysłu. Nie potrafiła na nie odpowiedzieć. Posiadała jedynie wspomnienia sprzed dwóch lat. Dalej kompletna pustka. Wmówiono jej, że jest sierotą. Uwierzyła w to. Żyła ze świadomością o tym. Dopiero teraz dotarło do niej, że nie ma podstaw, by wierzyć Zerefowi. By wierzyć komukolwiek. Osunęła się po kamiennej, lodowatej ścianie. Opadła na podłogę. Zaczęła łgać. Spojrzała na obraz. Zanosiła się nieustającym szlochem. Od lat żyła w kłamstwie. Nie potrafiła uświadomić sobie czegoś tak cholernie prostego. Dała się omotać. Wstała, ocierając łzy. Dotarło do niej, że jest zdesperowana. Dotarło do niej także to, że nie chce dłużej poddawać się Zerefowi i jego gierkom. Jednak coś dalej uparcie trzymało ją w murach tego zamku. Może nie chciała zostawiać go samego? Może bała się, że liczba ludu w Fiore znowu gwałtownie spadnie, przez jego rozkazy? A może po prostu potrzebowała większej ilości dowodów, by móc podjąć konkretne działania? Przypomniała sobie Lucy, która jakieś dwie godziny temu chciała zabrać ją ze sobą. Znowu podjęła złą decyzję, kolejny raz. Przyciągnęła do siebie kolana. Wpatrywała się w obraz. W pewnym momencie, usłyszała trzask. Do pomieszczenia weszło dwóch strażników. Zdążyła się ukryć, nim ją zauważyli.
- Musimy go jak najszybciej spalić. To samo z tymi wszystkimi duperelami.. - jeden z mężczyzn rozejrzał się po pomieszczeniu.
- Tak, inaczej Pan znowu się zdenerwuje - strażnik chwycił obraz. Wyjął malunek z ramki, chwilę na niego popatrzył, po czym głęboko westchnął i uniósł kolano, zderzając z nim płótno. Zabrzmiał trzask. Płótno leżało na ziemi podzielone na dwie części. Wzięli je obie, wraz ze złotą ramą. Wyszli z pomieszczenia.
Vermilion panicznie zaczęła zdejmować okrycia ze wszystkich przedmiotów. Chciała móc wszystko zobaczyć, nim będzie za późno. Adrenalina mieszała się ze smutkiem. Zgarnęła jedwabny materiał i rzuciła go na podłogę. Ujrzała drewnianą skrzynkę ze złotymi zdobieniami. Otworzyła ją. W środku była drogocenna biżuteria. Jeden z naszyjników szczególnie zwrócił jej uwagę, gdyż na złotym, grubym łańcuszku był umocowany klejnot w kształcie serca. Bez zastanowienia, włożyła ów naszyjnik. Następnie zgarniała kolejne prześcieradła. Ujrzała skórzany fotel, stare ramy na zdjęcia, oraz kolejną skrzynię, taką samą, jak poprzednia. Klęknęła i ją otworzyła. W środku znajdywał się stos papierów. Usłyszała kroki. Opróżniła zawartość skrzyni i przykryła wszystko dokładnie tak, jak było. Następnie znowu się ukryła, mając w objęciach prawdopodobnie listy. Dwaj mężczyźni zgarniali wszystkie przedmioty i wynosili je z komnaty. Dlaczego akurat w środku nocy?, myślała Mavis. Skrycie pobiegła do swojego pokoju. Rzuciła stos otworzonych kopert, z których w tym momencie wypadła zawartość na biurko i zagłębiła się w ich treść. Po jej policzkach strumieniami spływały łzy...
***
Stworzonko otworzyło oczy. Przetarło je małymi łapkami i odskoczyło od patrzącej na niego grupy ludzi.
- Aaa! Nie jedzcie mnie! - zaczął się chwiać na wszystkie strony, aż w końcu upadł na glebę.
- Nie bój się, nie mamy złych zamiarów... kocie? - odparła Lucy. - No, może ja Cię nie zjem - spojrzała na Natsu i Gajeela. - Co tu robisz sam?
- Ostatnio uciekłem z zamku... naszego Pana i nie mam gdzie się podziać - powiedział, zaś Heartphilia patrzyła na niego przenikliwym spojrzeniem.
- Naszego Pana? Czemu go tak nazywasz? - próbowała zbliżyć się do stworzenia, ale oddalało się z każdym jej krokiem. Usiadła na kolanach.
- Kazał mi tak do siebie mówić. Inaczej.. ina..czej - zaczął hałaśliwie płakać, szlochając. Przetarł zaczerwienione od łez oczy.
Lucy podeszła szybko do kota, wzięła go na ręce i mocno przytuliła. Natsu podszedł do ów dwójki i zaczął głaskać stworzonko po główce.
- Nie chcę tam wracać.. - ciągle to powtarzając, zakrył drobnymi łapkami mordkę.
- Nie musisz, możesz zostać z nami - blondynka uśmiechnęła się, na co kot odparł cichym jękiem i patrzył na nią zdziwiony. Kiwnął głową w podzięce. Po tych całych czułościach wszyscy ułożyli się do snu. Świerszcze tworzyły cichą, usypiającą kołysankę, co komponowało się wprost idealnie z delikatnym szumem jeziora. Około pierwszej w nocy, Lucy wstała i usiadła pod drzewem. Uparcie myślała o zdarzeniach poprzedniego dnia. Była zła, smutna, a jednocześnie wesoła. Odczuwała wiele emocji jednocześnie. W tym także po jej ciele przemykały zimne dreszcze. Zaczynała się powoli trząść przez zimno, i gdy tylko chciała wrócić do prowizorycznego obozowiska, niebieski kot za nią usiadł.
- Przyszedłem do ciebie, nie mogę zasnąć - podał jej koc.
- Obudziłam Cię? - spytała, okrywając siebie i przy okazji małe ciałko stworzenia grubym kocem.
- Nie, po prostu chciałem podziękować za to, że mnie przygarnęliście - mówił cichuteńko, co jakiś czas ziewając. -Jak masz na imię?
- Lucy Hear~ - ugryzła się w język. - Lucy. A Ty? Jak się nazywasz?
- Nie mam imienia. Pan... znaczy, ten czarny facet mówił na mnie po prostu "kot" -powiedział, zaś jego mordka przybrała smutny wyraz.
- Jutro pomyślimy nad imieniem - uśmiechnęła się, po czym wzięła go na ręce i udali się do obozu.
Zasnęli praktycznie od razu po przyjściu.
Zasnęli praktycznie od razu po przyjściu.
Rano słońce wschodziło na piękne, rozjaśnione, błękitne niebo. Większość mieszkańców lasu powoli się budziła, by przeżyć kolejny dzień. Tak samo jak ruch oporu. Najpierw wstały Mira i Levy, następnie poszły w stronę jeziora, aby ochlapać się zimną wodą, w tym samym czasie łapiąc na śniadanie ryby. Dziewczyny wraz z czterema sporej wielkości zdobyczami, wróciły do reszty. Wszyscy powoli się budzili. Chłopcy poszli się umyć z niesmakiem, zaś Lucy i kotek wyruszli poszukać owoców. Po około dziesięciu minutach wrócili, niosąc przeróżne owoce pochodzące z głębi Magnolijskiego lasu. Gajeel zajadał się pieczonymi rybami wraz z Natsu, natomiast nowo zdobyty towarzysz gustował jednak w surowych. Dziewczyny jadły głównie owoce.
- Musimy nazwać jakoś naszego nowego towarzysza - powiedziała Heartphilia z uśmiechem.
- Może Lily? - zaproponował Gajeel, na co kot jednoznacznie kiwnął przecząco głową.
- Albo Mirdogo - rzekła McGarden, zaś zwierzątko spojrzało na nią dziwnym wzrokiem.
- Słodziak, ładne imię - stwierdziła bezapelacyjnie Mirajane z wielkim uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- To nie są fajne imiona! Nie pasują mu! - Natsu zerwał się ze sporej wielkości kłody, która służyła mu za siedzenie. - Nazwijmy go Happy!
Propozycja Dragneela spodobała się kotkowi, tak jak wszystkim. Jedynie Redfox się sprzeciwiał, ale w końcu, dzięki naleganiu grupy, zgodził się.
- Musimy się powoli zbierać. Jeszcze długa droga przed nami - rzekła Lucy, na co dziewczyny jej przytaknęły i powoli zaczęły zbijać obóz.
Happy szeptał coś do Natsu. Blondynka spojrzała na nich i się uśmiechnęła. Pasują do siebie, pomyślała. Podeszła do Miry i pomogła jej w zwijaniu koców. Już całkowicie spakowani, z prowiantem, który przygotowali sobie podczas postoju, ruszyli w dalszą drogę.
- Musimy się powoli zbierać. Jeszcze długa droga przed nami - rzekła Lucy, na co dziewczyny jej przytaknęły i powoli zaczęły zbijać obóz.
Happy szeptał coś do Natsu. Blondynka spojrzała na nich i się uśmiechnęła. Pasują do siebie, pomyślała. Podeszła do Miry i pomogła jej w zwijaniu koców. Już całkowicie spakowani, z prowiantem, który przygotowali sobie podczas postoju, ruszyli w dalszą drogę.
---
Hejka!
Shadlew: Wracamy po tygodniu przerwy z kolejnym rozdziałem. Dlaczego po tygodniu? Maxine była na obozie, a ja po prostu nie chciałam pisać wszystkiego bez konsultacji z nią. Rozdział przeszedł sporo poprawek i zmian, ale koniec końców, wygląda właśnie w ten sposób.
Maxine: Ogłoszenia parafialne od waszej ulubionej kochanej Maxine (prawda, że mnie bardziej lubicie XD). Dobrze, nie ważne, więc jak widzicie rozdział dodany. Udało się, leniłam się po obozie jak tylko mogłam, ale w końcu coś napisałyśmy... No mam nadzieje, że się rozdział podoba. Możecie pisać w komentarzach. Zawsze na nie odpiszemy :D
Enjoy~
Wszystko coraz lepiej. Pojawia się zagadka Mavis, co bardzo mnie zaciekawiło. Znalazłam niestety dwa błędy które bardzo rażą w oczy :
OdpowiedzUsuń• "- Szympansie, miałeś jakieś zapachy mięsa, prawda?" wiem, że podczas pisania przekręcanie słów zdaża się często, ale przydałoby sie to poprawić :/
• "- Może Lily? - zaproponował Gajeel, na co Happy jednoznacznie kiwnął przecząco głową" skoro dopiero wybierają mu imię to nie można napisać "Happy", chociaż to pewnie przyzwyczajenie z M/A Fairy Tail.
Pozdrawiam
~ Luna Dragneel
Faktycznie, te dwa błędy musiały nam umknąć - dziękujemy za zwrócenie uwagi :D.
UsuńZ rozdziału na rozdział robi się ciekawiej :) Mam coraz więcej pytań np. jeśli chodzi o Mavis i Zerefa, a brak odpowiedzi. Pozostało czytać kolejne rozdziały :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam