Obudziła się w przestronnej komnacie, leżąc na wygodnym, okrągłym łóżku. Przetarła oczy i rozejrzała się po całym pomieszczeniu. Była tu sporej wielkości szafa, lustro, dwie szafki nocne, biurko, fotel przy kominku oraz olbrzymia biblioteczka. Miała na sobie białą, długą suknię z wcięciem z przodu, oraz falbaniastymi rękawami. Wokół pasa była starannie zawiązana czerwona kokarda. Na szyi zawieszoną miała złotą kolię. Włosy zostały upięte w koka. Postawiła bose stopy na podłodze. Ujrzała tuż przy łóżku białe szpilki, które postanowiła założyć. Stanęła przed lustrem i poczuła się jak kiedyś. Kiedy jeszcze była księżniczką, jej stylizacje zawsze były dopracowane, wykonane z najlepszej jakości materiałów. Cicho westchnęła. Usłyszała skrzypienie drzwi. Do komnaty wszedł Zeref. Cofnęła się parę kroków do tyłu, jednak natrafiła na okno. Głośno przełknęła ślinę, opierając się o parapet.
- Wyglądasz jeszcze piękniej, niż myślałem - rzekł, zbliżając się do Heartphilii coraz bardziej.
- Ani kroku dalej, zboczeńcu! - wrzasnęła, patrząc przez ramię na okno umiejscowione tuż za nią. Czarnowłosy wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą od razu odtrąciła.
- Niezły masz temperament - machał dłonią, udając, że go zabolało. - Oj, Lucy, Lucy.. Twój ojciec odrzucił propozycję oświadczyn, a szkoda.. Postanowiłem się go pozbyć - zaśmiał się szyderczo. Blondynka spojrzała na niego szklistymi oczami. Chciała coś powiedzieć, ale słowa wypowiedziane przez Zerefa nią wstrząsnęły. Jak sobie tylko przypomniała, że robiła ojcu sceny, iż nie chce wychodzić za mąż w tak młodym wieku za człowieka, którego nie zna... ten w końcu zmiękł i przepłacił za to życiem w imię swojej córki. - Tak, obwiniaj się. Widzę w Twoich oczach, jak bardzo teraz cierpisz. Żałosne... on także był żałosnym człowiekiem. Robił wiele, aby w kraju panował pokój. Obchodziły go nie tylko finanse i korzyści, ale głównie dobro ludu. Cóż za brednie...
- Zamknij się! Ktoś taki, jak Ty, nie ma prawa obrażać mojego ojca! - zwiesiła głowę, zaś jej włosy zebrały się w taki sposób, że nie było widać twarzy. Zeref złapał ją za podbródek i uniósł go do góry. Lucy natychmiastowo go odepchnęła i wyszła z komnaty. Zdjęła szpilki, rzuciła je na bok i zaczęła biec przez ten sam długi korytarz. Wbiegła do jednej ze szczelin między ścianami.
- Lucy... - szedł, szepcąc jej imię, co wprawiało ją o mdłości. - Nie uciekaj - wyciągnął ją ze szczeliny i uderzył z liścia w policzek. Syknęła z bólu, gdyż cios przez niego zadany był dość mocny. Złapał ją za włosy, całkowicie rozwalając dotychczas idealną fryzurę.
- Puszczaj! - krzyczała, ale to nic nie dawało. Rzucił nią o przeciwległą ścianę.
- Teraz już za późno - rzekł. - Teraz Mavis jest moją narzeczoną, więc Ty jesteś jedynie zabawką - zaśmiał się, patrząc na przerażenie wymalowane na twarzy Heartphilii i korzystając z tego.
- Jesteś cholernym dupkiem, nigdy nie wyszłabym za kogoś takiego! - dziewczyna zdawała się nie przejmować tym, co się z nią stanie.
- Interesujące.. nie zapomnij o tym, że w lochach znajdują się Twoje koleżanki - uśmiechnął się parszywie, na co Lucy sprzedała mu mocnego kopa w czułe miejsce i pobiegła przed siebie.
Biegła przez długi korytarz. To skręciła w lewo, to w prawo, myślała, że biega w kółko. Nagle, w ułamku sekundy, przed nią zjawił się Zeref. Upadła na grunt, trzymała głowę w dole, nie mogła ruszyć chociażby palcem...
- Tu jesteś Lucy. A teraz chodźmy do komnaty.
Zeref przerzucił ją przez lewe ramię. Heartphilia próbowała się wyrwać, ale to nic nie dawało, więc w końcu się poddała. Jedyne, o czym pomyślała to to, że prawdopodobnie od teraz jedyne światło, które będzie widzieć do końca życia, to te z okna. Zeref się parszywie uśmiechał pod nosem, mijając co kolejne drzwi od komnat. Lucy wiedziała, co ją czeka...
- Ej, Natsu, co robisz, mieliśmy iść do Hargeonu! - stwierdził Gajeel, drapiąc się po głowie.
- Chcesz zostawić Lucy samą? - zatrzymał się i przez ramię rzucił groźne spojrzenie przyjacielowi.
Redfox spojrzał ze zdziwieniem na Dragneela, który był już centralnie pod drzwiami do zamku.
- Poczekaj! To nie jest dobry pomysł, żeby wejść głównym wejściem. Pójdźmy tylnym - powiedział różowowłosemu, który i tak go nie słuchał. - Odezwij się do mnie, flamingu! - wrzasnął zdenerwowany.
- Okej! Już bądź cicho. Chodźmy - odparł rozbawiony Dragneel, kierując się na tyły budowli.
Weszli tylnym wejściem. Zamiast iść po cichu, szli tak hałaśliwie. jak to tylko było możliwe, co jest bardzo w ich stylu. Do tego rozmawiali tak głośno, jak baby na targu. Szli sobie przez korytarz, który się łączył z drugim. I nagle zauważyli ich strażnicy. Niestety, jako, iż teoretycznie Natsu i Gajeel są ślepi, nie zauważyli facetów w żelaznych zbrojach i parli dalej przed siebie.
Zeref zaprowadził Lucy do pomieszczenia i rzucił ją na łóżko. Jedyne, co udało jej się powiedzieć to ciche "ała".
- No, blondyneczko, teraz Twoja kara - Zeref rozłożył kolana pomiędzy sparaliżowaną Lucy i podtrzymywał się rękoma.
- Co Ty mi podałeś? - rzekła cicho, zaś krople potu spływały po jej czole.
Powoli się do niej zbliżał z parszywym uśmieszkiem wymalowanym na twarzy, aż w pewnej chwili do komnaty weszła dwójka strażników.
- Pa... - jeden z nich zaniemówił, jak zobaczył, co porabia ich władca.
- Jak możecie tu wchodzić bez pukania! To szczyt bezczelności! - wstał z łóżka i podszedł do drzwi o kilka kroków. - Mówcie, co się stało. I mam nadzieję, że to coś niezwykle ważnego!
- Panie, przepraszamy, ale widzieliśmy dwóch intruzów, którzy przechadzali się po zamku jak gdyby nigdy nic - powiedział drugi z żołnierzy, który już przywyknął do humorów swojego pana.
- I nie wtrąciliście ich do lochów?! Co za bezmózgi.. Idziemy! - wrzasnął i wyszedł wraz ze swoimi dwoma osiłkami. Jednak przedtem szczelnie zamknął komnatę, w której znajdowała się Lucy na klucz.
Lucy leżała na łóżku półżywa i się zastanawiała, co tu się stało i co mogło się stać. Było jej bardzo gorąco i nie mogła się ruszać. Domyśliła się, iż Zeref coś jej podał i ten środek właśnie zaczyna działać. Jej przerażenie sięgało zenitu. Łzy mimowolnie spływały po zaróżowionych policzkach i nie mogła ich otrzeć. Leżała, wpatrując się w sufit. Zza ściany dobiegały odgłosy jakiejś rozmowy. Blondynka bardziej się wsłuchała i usłyszała głos Natsu i Gajeela.
- Natsu!! Gajeel! - wrzasnęła najgłośniej, jak potrafiła i próbowała poruszyć jakąkolwiek kończyną.
Ktoś podbiegł do drzwi.
- Lucy? - różowowłosy walnął otwartą dłonią w ścianę. - Gajeel, wywalmy te drzwi w cholerę!
- Jestem za! Moja chęć destrukcji w zamku tego palanta jest jeszcze wyższa, niż kiedykolwiek!
- Idioci, okno jest otwarte i przypominam wam, że znajdujemy się na parterze! - wrzasnęła zachrypniętym głosem, nieco poirytowana.
- Zaraz Cię uratujemy, poczekaj! - obydwaj pobiegli w kierunku wyjścia.
Minuty mijały, a Natsu i Gajeela wciąż nie było ani widać, ani słychać. Nagle, ktoś nacisnął na klamkę. Był to Zeref. Wszedł do komnaty.
- Kontynuujmy to, co zaczęliśmy - tym razem upewnił się, że zamknął drzwi na klucz.
- Nie zbliżaj się do mnie - odparła prawie niesłyszalnym głosem, gdyż nie miała siły mówić.
Zeref zaśmiał się i usiadł na brzegu łóżka. Złączył ich usta w pocałunku. Wzdrygnęła. Jej pierwszy pocałunek miał wyglądać zupełnie inaczej. Usłyszała, jak Zeref rozrywa suknię, a później jego dłoń wędruje od uda coraz wyżej. I w tej samej chwili przez okno wpadli Dragneel i Redfox.
- Wybacz za zwło~ - kiedy różowowłosy ujrzał Zerefa całującego Lucy, krew zaczęła się w nim gotować. Zresztą, to samo było w przypadku Gajeela. Rzucili się na niego i w trybie natychmiastowym zrzucili jego cielsko z blondynki.
- Lucy, rusz się i zwiewaj stąd! - wrzasnął zdenerwowany Natsu.
- Nie mogę - powiedziała. Tajemniczy środek zdawał się działać coraz bardziej. Była wyczulona na dotyk, nie mogła się ruszyć, a po jej ciele przemykały dreszcze. Różowowłosy podszedł do niej i wziął ją na ręce.
- Zostaw go mnie, gihi - Gajeel walnął pięścią w otwartą dłoń i rzucił się na Zerefa. - Tak Ci obiję buźkę, że zapamiętasz to do końca życia - chwycił zapaloną świecę.
- Odstaw to, kretynie! STRAŻE! - wrzasnął praktycznie niewzruszony czarnowłosy.
- Ja Ci pokrako dam "straże"! - pchnął go na podłogę. - Lucy, Natsu, uciekajcie! - wrzasnął.
Dragneel wyskoczył przez okno, trzymając w objęciach blondynkę.
Pobiegł do bezpiecznej części gór najszybciej jak tylko potrafił. Zdjął z siebie kurtkę i okrył nią Lucy.
- Nie mogę teraz uciec.. przyszłam tutaj po Levy i Mirę - dziewczyna spróbowała się podnieść, ale bezwładnie opadała na grunt z każdą podjętą próbą.
- Poczekaj chwilę, aż poczujesz się lepiej, wtedy spróbujemy je odbić kolejny raz - odparł skoncentrowany chłopak. Martwił się o Gajeela.
- Przepraszam.. nie powinniśmy się wtedy rozdzielać. Powinniśmy pójść do zamku razem. Pewnie teraz Mira i Levy byłyby razem z nami i uciekalibyśmy z tego przeklętego miejsca - po policzku Heartphilii spłynęła pojedyncza łza. Natsu spojrzał na nią zdezorientowany. Nie wiedział, co powinien zrobić w takiej sytuacji, jak pocieszyć, więc po prostu usiadł obok niej i się promiennie uśmiechnął.
- To nie Twoja wina, od razu powinienem tam wbić z szympansem i skopać im tyłki - rzekł radośnie, a na twarzy dziewczyny przez ułamek sekundy zagościł uśmiech.
Dwóch strażników prowadziło Redfoxa, któremu przy okazji związali dłonie i inne kończyny, którymi mógłby zrobić krzywdę.
- Ja się jeszcze z wami policzę! - mówił ciągle, zaś oni tylko kiwali na to sarkastycznie głowami. Wrzucili go do celi, w której znajdowały się Mira i Levy, nie wiedząc, że to właśnie po nie tutaj przyszedł.
- Gajeel? - McGarden spojrzała na niego spod aksamitnych rzęs. Jej twarz była pobrudzona, włosy nie wyglądały tak nienagannie, jak zwykle, zaś ubrania były podarte. Na poszczególnych częściach ciała można było dostrzec siniaki. To samo było w przypadku Mirajane.
- Skurczybyki.. - warknął.
- Co z Lu-chan? - Levy zaniosła się szlochem. Jej oczy były podkrążone i opuchnięte od płaczu.
- Jest bezpieczna, prawdopodobnie razem z Natsu po nas przyjdą.. - szepnął.
- Nie! Niech uciekają! - stwierdziła białowłosa, w ten sposób włączając się do rozmowy.
- Weź i idź to powiedz temu flamingowi - odparł zrezygnowany Redfox.
Po około godzinie, Lucy z powrotem mogła się normalnie poruszać. Wstała, przez chwilę chwiejąc się na wszystkie strony.
- Już możemy iść i zrobić tam totalną rozróbę - powiedziała, zaś na jej twarzy zawitał uśmiech pełen adrenaliny.
Ruszyli w kierunku zamku. Potajemnie weszli jednym z otwartych okien. Po cichu stawiali kroki, kierując się w stronę lochów. Weszli do piwnicy.
- Natsu, za drzwiami jest dwóch strażników strzegących lochów - szepnęła. Ten kiwnął głową na znak, że rozumie. Otworzyli drzwi.
Co było dziwne, nikogo nie ujrzeli. Nie zastanawiając się nad tym, blondynka wraz z różowowłosym zaczęli szukać właściwej celi. Musieli działać szybko. Biegli przed siebie, dokładnie badając każdy zakamarek piwnicy. Jedynym, co widzieli, były puste cele. Aż ich to dziwiło, ale może ta część lochów jest pusta? Tylko to jedno pytanie chodziło po głowie Lucy. A co chodziło po głowie Natsu? Przyjaciele... albo jednak jedzenie? Biegli przed siebie, nie było skrętnych dróg. Aż do końca prostej... Pojawiły się dwie drogi - w lewo i prawo.
- To którędy najpierw idziemy, Lucy? - spytał zaniepokojony Natsu.
- Ty idź w lewo, ja w prawo... - odparła dziewczyna.
- A jeżeli znów Cię złapią? Chyba jednak lepiej będzie się nie rozdzielać - mówił nadzwyczaj szybko. - Nie pozwolę mu już nikogo więcej tknąć!
- W jaki sposób? - blondynka zadała to pytanie samej sobie. Dragneel spojrzał na nią pytająco. Pokiwała głową na znak, że to nie ważne.
- Lucy, przeszukaj lewą stronę i tu wróć, obiecaj mi, że będziesz uważać - rzekł, a Heartphilia tylko przytaknęła i pobiegła.
Lucy biegła przed siebie, ponieważ póki co nie było żadnych korytarzy w bok. W pewnym momencie, ujrzała dwa skręty, tak, jak poprzednio: w lewo i w prawo. Heartphilia pomyślała, że będzie musiała je przejrzeć. Biegała w tą i z powrotem. Namęczyła się co nie miara. Ale się nie poddawała, gdyż wiedziała, że to jej męczenie się i ten pot są po to, by uratować swoje przyjaciółki. Mimo wysiłku, nie znalazła właściwej celi: wszystkie były puste, co wydawało się dziwne. Wróciła więc do punktu wyjścia. Osunęła się po ścianie i czekała na Natsu. Usłyszała kroki. Nie miała pewności, że to Dragneel zmierza w jej kierunku, więc się ukryła. Jak się okazało, był to Zeref. Zbladła na jego widok. Kroczył i się bacznie rozglądał, jakby kogoś szukał. Lucy ujrzała Mavis, która w biegu zderzyła się z czarnowłosym.
- Tutaj jesteś - odwrócił się i spojrzał na swoją narzeczoną.
- Nie zbliżaj się do mnie! - cofnęła się parę kroków do tyłu. - Nie wybaczę Ci! - zmrużyła oczy. Chłopak patrzył na nią łagodnym wzrokiem.
- Naprawdę przepraszam, Mavis.. - zwiesił głowę. Spojrzała na niego spod grzywki. Bez słów przemknęła obok, kierując się ku wyjściu. Zeref udał się za nią.
Heartphilia przez chwilę pozostała w ukryciu, analizując to, co właśnie usłyszała. Schowała głowę między kolanami.
- Lucy? - rozpoznała głos Natsu, więc wyszła z ukrycia.
- I co, znalazłeś celę? - szepnęła, patrząc wzrokiem pełnym nadziei na różowowłosego. Kiwnął głową na nie.
- To znaczy, że Ty też nie znalazłaś? Rany.. myślę, że przenieśli więźniów - rzekł. Usłyszeli dźwięk kluczy w zamku, ktoś zamknął piwnicę.
- Co teraz? Jak się stąd wydostaniemy? - Heartphilia spanikowała.
- Nie martw się, po prostu trzeba pozbyć się krat z okien - Natsu podsadził się o wystającą ze ściany cegłę i znalazł się na parapecie. Chwycił za żelazne kraty i pociągnął w swoją stronę.
- Uważaj! - wrzasnęła Lucy na widok kruszącego się sufitu.
- Cholera! - syknął, zsuwając się z parapetu. Dziewczyna bezwładnie usiadła na podłodze.
Powoli zapadała noc. Niebo wyraźnie ściemniało i pojawiały się na nim pierwsze gwiazdy. Na góry opadały płatki śniegu, czyniąc je całkowicie białymi. Wiał chłodny wiatr. Piątka przyjaciół została rozdzielona. Jak poradzą sobie z wyzwaniem, które na nich czeka?
- C.D.N -
Jakie to jest wciągające! :D Przez przypadek tu trafiłam, ale nie powiem, nie żałuję ^^
OdpowiedzUsuńDuużo weny dziewczyny~
Pozdrawiam.
No to super, że się podoba! Już kolejny rozdział się tworzy. Maxine (czyli ja) się leni, ale Shadlew ją pośpiesza. Pozdro z sufitu ;p
UsuńI ta akcja kiedy Gajeel i Natsu wpadają w stylu Fairy Tail :D. "Do tego rozmawiali tak głośno, jak baby na targu." XD. Błędów nie znalazłam, za co wielkie brawa. Opowiadanie coraz bardziej wciąga i wciąga, a sam tekst coraz lepszy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i wysyłam wenę
Luna Dragneel
Jeej! Cieszymy się, że nie było błędów :) Ale to tylko dzięki Shadlew, bo ja i ortografia [*]
OdpowiedzUsuńNo Luna trzeba przyznać - Natsu i Gajeel to takie baby z targu XD Fajnie, że opowiadanie ci się podoba
Pozdrawiam Maxine!
Mavis jest narzeczoną Zerefa? I Lucy kiedyś też miała nią być?! No no wciągnęłam się, fabuła tej historii jest świetna :D
OdpowiedzUsuńW końcu Natsu i Lucy są tylko we dwoje i się nie kłócą. Szkoda tylko, że w takich okropnych okolicznościach. Muszą ich uratować! :(
Pozdrawiam i ślę dużo weny!