czwartek, 28 lipca 2016

Rozdział 3 - "Misja ratunkowa"



   Szli już od dobrych paru godzin, gdy w końcu ujrzeli wierzchołki gór. Ten krajobraz prezentował się naprawdę pięknie. Lekkie promienie słoneczne padały na całkowicie zaśnieżone, olbrzymie góry, pomiędzy którymi stało zamczysko wybudowane z marmuru. Niebo było delikatnie błękitne, zaś chmury wyglądały, jakby były zrobione z waty cukrowej. Kto by pomyślał, że w środku przesiaduje taka kanalia, jak Zeref? Na samą myśl, po Natsu i Gajeelu przeszły ciarki. Mieli tu już nigdy i pod żadnym pozorem nie wracać, a teraz co? Chcieli pomóc dziewczynie, którą ledwo co poznali. Z drugiej strony, ona również im bardzo, ale to bardzo pomogła i nie mieli wyboru. Przecież gdyby Lucy i Mira nie udzieliły mu pomocy, Natsu już by nie żył.

   Jeszcze pięć kółek wokół góry i byliby, na szczycie, gdyby nie to, że napotkali na swojej drodze Vulcany*, przerośnięte małpy, które miały ponad dwa metry wzrostu.
- Hej, Gajeel, nigdy nie mówiłeś, że masz rodzeństwo! - Natsu teatralnie westchnął, powstrzymując śmiech.
- Zamknij się, dżdżownico! - krzyknął Redfox, zaś zdenerwowana Lucy zatkała im obydwóm paszcze.
- Możecie być cicho? Jeżeli Vulcany nas zobaczą, to po nas! - stwierdziła, na co chłopaki zamilkli w trybie natychmiastowym. - Chodźcie...
Szli najciszej, jak tylko było to możliwe, ale mimo to, utrzymywali szybkie tempo. W pewnym momencie, różowowłosy nadepnął na gałąź, która się złamała i rozniosła huk po okolicy. Heartphilia wepchnęła ich do pobliskich krzaków, po czym ukryła się za drzewem stojącym tuż obok. Vulcany zaczęły węszyć, a nawet kilku z nich podeszło do drzewa, przy którym schowała się blondynka. Lucy była przerażona, mocno zaciskała pięści u obu rąk, zaś Gajeel i Natsu byli gotowi na każdą ewentualność. Małpy przestały węszyć i wróciły na swoje stanowiska. W tym momencie, cała trójka miała chwilę na ucieczkę. Udało się - w końcu się udało. Dotarli na szczyt Gór Zerefa*.

   Wykończeni podróżą, przez chwilę stali na szczycie i wpatrywali się w dół. Pomiędzy górami, w szczelinie stał olbrzymi zamek. Lucy uderzyła się otwartą ręką w czoło.
- Tego można było się spodziewać... jak mamy odznaleźć tutaj Levy i Mirę, o ile w ogóle tutaj są? - szepnęła, bezwładnie siadając na zaśnieżonym podłożu.
- Może jeszcze będziemy się bawić w kotka i myszkę z tą gnidą? Założę się, że już wie o naszej obecności! - warknął czarnowłosy i również usiadł na zimnym gruncie. 
Jedynie Natsu pozostał w swojej pozycji, głęboko myśląc. Heartphilia patrzyła na niego, próbując go rozszyfrować.
- Myślę, że jeśli wejdziemy tylnym wejściem, jest większa szansa, iż nas nie zauważą. Lucy.. - zwrócił się do blondynki. - .. obiecałem Ci, że je uratujemy, więc słowa dotrzymam! A Ty, ufoludzie, wstawaj - rzucił przez ramię do Redfoxa, który siedział na podłożu rozkraczony i obserwował niebo.
- Cicho bądź, ta Twoja pseudo mądrość zawsze przysparza problemów! - wstał i się otrzepał.
- Poczekajcie na mnie tutaj. Nie powinniście się narażać.. w razie, gdybym nie wróciła za maksymalnie dwie i pół godziny, udajcie się do zamku Fullbuster'ów w Hargeonie i powiadomcie o tym Gray'a. To on prowadzi ze mną ruch oporu - ruszyła w kierunku schodów prowadzących w dół, po czym na chwilę się odwróciła. - I pod żadnym pozorem nie idźcie za mną!

   Ostrożnie zbiegała po schodach wykonanych z lodu. Wiedziała, iż w każdym momencie ktoś może ją zauważyć i sprowadzić do lochów. Głośno przełknęła ślinę, gdy ujrzała z dołu olbrzymią budowlę. Było tu czuć grozę. Wiatr mocno zawiał. Przypomniała sobie cel, dla którego tutaj przyszła i dzielnie ruszyła przed siebie. Rozejrzała się i o dziwo, nie było tu żadnego strażnika. Postanowiła jednak wejść do środka przez okno. Położyła dłoń na parapecie i się podciągnęła. Szybko wskoczyła do środka i schowała się w szczelinie  między dwiema ścianami. Zakryła dłonią usta, gdyż słyszała kroki zmierzające w jej kierunku. Mocno zacisnęła oczy, zaś jej serce omal nie podskoczyło do gardła. Gdy tylko kroki zdawały się być coraz cichsze, odetchnęła z ulgą i wyjrzała, czy aby na pewno nikogo nie ma na korytarzu. Ściany były obłożone czarnymi cegłami, zresztą, tak samo, jak i podłogi. Światło dostawało się jedynie przez okna. Było tutaj wiele drzwi do wszelakich pomieszczeń. Mimo to, długi korytarz prowadził w jednym kierunku, nieznanym Lucy. Wyszła z ukrycia i zaczęła biec przed siebie. Korytarz zdawał się nie mieć końca. Czuła się, jak w koszmarze, z którego nie mogła się obudzić. Gdy tylko ujrzała schody prowadzące do góry, zdziwiło ją to - czyżby obrała zły kierunek? W końcu nie zrobiliby lochów na piętrze, a raczej w piwnicy. Postanowiła jednak obadać teren, gdyż szczerze bała się zawrócić. Miała przeczucie, jakby ktoś deptał jej po piętach. Wbiegała po schodach najszybciej, jak potrafiła, jednak udawało jej się to bezszelestnie. Zdawało się, iż ściga się z samą sobą. Gdy w końcu znalazła się na piętrze, bacznie się rozejrzała. Tym razem było tutaj dwa rozgałęzienia. Jedno prowadziło w prawo, drugie w lewo, zaś trzecie do przodu. Postanowiła pójść w lewo, gdyż tak robi się w labiryntach, prawda? Ujrzała wielkie, mosiężne drzwi, które były uchylone, jakby na kogoś czekały. Wykazując się odwagą, weszła do środka. Znajdowała się w sercu terytorium wroga - w sali tronowej Zerefa, jednak myślała jedynie o bezpieczeństwie swoich przyjaciół, których zostawiła na szczycie, oraz o Mirze i Levy, dla których w ogóle tutaj przybyła..

   Ukryła się za kolumną, znajdującą się na uboczu sali. Usłyszała, iż ktoś wchodzi do środka, a raczej dwóch ktosiów. Ujrzała Zerefa oraz młodą dziewczynę, z bardzo długimi blond włosami i piwnymi, mętnymi oczami, w których brak było uczuć. Mężczyzna spoczął, siadając na swoim tronie, zaś na swoje kolana wręcz wepchnął ową dziewczynę. 
- Mavis, jesteś taka niewinna.. - szepnął ironicznie. - Dalej masz zamiar się nie odzywać? - spojrzał na nią groźnym wzrokiem. Ona jednak dalej patrzyła się w jednym kierunku. W kierunku kolumny, za którą znajdowała się Lucy. - Skoro tak.. Straże! - wrzasnął. -  Odprowadźcie ją do komnaty. Nadal nie jest zbyt rozmowna - powiedział, bawiąc się swoim diamentowym berłem. Wymachiwał nim to w prawo, to w lewo. 
Dwóch osiłków w żelaznych zbrojach podeszło do Vermilion. Złapali ją za ramiona, delikatnie prowadząc w kierunku wyjścia. Mavis jednak dalej patrzyła się w kierunku kolumny, omal nie dostała skrętu szyi. Zaraz po trzasku drzwiami, zapadła cisza. Heartphilia znajdowała się z Zerefem w jednym pomieszczeniu, choć on o tym nie wiedział. Minuty wydawały się dłużyć. W pewnym momencie, Zeref wstał i udał się w kierunku okna. Usiadł na parapecie, opierając głowę o ścianę wykonaną z marmuru. 
- Całe życie widzieć tylko ten cholerny wierzchołek góry - rzekł z wyrzutem, po czym powstał i wyszedł z sali. Lucy zsunęła się po kolumnie na podłogę, modląc się w duchu.
Heartphilia powoli i spokojnie wyglądała zza kolumny. Wreszcie wstała i zaczęła się rozglądać. . Wzięła się za przeszukiwanie pomieszczenia. Mimo, iż był tu tylko tron, dziesięć kolumn i czerwony, wąski dywan, rozpoczynający się pod drzwiami, a kończący na drugim końcu sali, nie wykluczyła myśli, iż może być tu coś więcej. Co parę kroków zaglądała pod dywan, jednak nic nie znalazła. Ujrzała na ścianie flagę Zerefa - krwistoczerwony kawałek materiału ze złotymi lwami, oraz jakimiś poszczególnymi elementami, jakimi były na przykład odwrócone korony. Wreszcie podeszła do tronu. Ujrzała berło Zerefa, które prawdopodobnie zapomniał zabrać. Było ono wykonane ze stali szlachetnej, zaś na jego czubku znajdował się wielki, wyrzeźbiony w kształt gwiazdy kryształ. Kusiło ją, żeby usiąść na tronie, jak za dawnych czasów, ale tego nie zrobiła. "Lucy, czas dorosnąć", pomyślała. Mimo to, od chwycenia berła się nie powstrzymała. Wydawało jej się ciężkie, ważyło około siedem kilogramów. Zabłysło złotą poświatą, przez co blondynka się wystraszyła i upuściła przedmiot na podłogę. Zabrzmiał głośny huk. Heartphilia wiedziała, że prawdopodobnie zaraz ją odnajdą. Podbiegła w kierunku swojej kryjówki - kolumny. Usłyszała skrzypienie drzwi. Wyjrzała, by sprawdzić, kto wszedł do pomieszczenia. Była to niska, jasnowłosa dziewczyna z wcześniej. Rozejrzała się i bosymi stopami podeszła do leżącego na podłodze berła. Smutno się uśmiechnęła, puszczając oczko Lucy i chwyciła je do dłoni. Usiadła na parapecie, jakby była na coś przygotowana. Księżniczka miała zamiar wybiec zza tej cholernej kolumny i z nią porozmawiać, ale do komnaty wbiegła armia. Ujrzeli Mavis, trzymającą przedmiot w garści. Podbiegli do niej i stanowczo wyprowadzili ją z sali. Niestety, blondynka była zmuszona pozostać w ukryciu.
 
   Po wszystkim instynktownie chwyciła za berło i wyszła z komnaty. Tym razem, pobiegła z powrotem na drugi koniec korytarza, a zajęło jej to około pół godziny. Ujrzała schody prowadzące do piwnicy. Wzięła głęboki wdech i zbiegła na dół. Znalazła się w pomieszczeniu, które z każdej strony było obudowane kamieniem. Przed nią znajdowały się drewniane, stare drzwi. Wiedziała, że za nimi czekają strażnicy. Kopnęła w nie z całej siły, przez co ledwo utrzymały się w zawiasach. Z hukiem uchyliły się na możliwą szerokość, przez co osiłkowi stojącymi tuż przy nich się dostało. Upadł i stracił przytomność. Lucy szybko przemknęła tuż obok. Biegła przez korytarz. Na drzwiach do poszczególnych cel widniały kartki z nazwiskami danych więźniów. Szukała "McGarden" oraz "Strauss". O dziwo, obie znajdowały się w tej samej celi. Ujrzała mosiężne drzwi i obudowane ściany, jak zresztą w każdej celi. Do środka można było zajrzeć jedynie przez małe okienko obudowane kratami.
- Mira, Levy - szepnęła, naciskając na klamkę. Zamknięte. - Słyszycie mnie?
Usłyszała kroki dobiegające z wnętrza celi.
- Lu-chan! - wrzasnęła Levy, waląc otwartą dłonią  w drzwi. - Przyszłaś tutaj sama?
- Natsu i Gajeel czekają na zewnątrz. Zaraz wywalę te drzwi w cholerę, odsuńcie się! - stwierdziła i zaczęła się rozglądać. Jako, iż zabrała ze sobą berło, stwierdziła, że czas najwyższy z niego skorzystać. Uniosła je do góry, a kiedy zaczęło emitować złotą poświatą, walnęła najmocniej jak tylko potrafiła w drzwi, zaś te otworzyły się z hukiem.
Niebieskowłosa i białowłosa wybiegły i przytuliły swoją blondwłosą przyjaciółkę. Ku zaskoczeniu Heartphilii, przedmiot pozostał nietknięty. Postanowiła zabrać owe berło ze sobą.
- Darujmy sobie te czułości, dopóki nie opuścimy gór - Lucy ruchem dłoni nakazała przyjaciółkom, by za nią poszły.

   Kiedy cel był tak blisko zasięgu wzroku, a mianowicie, zbliżały się do tylnego wyjścia, zauważyli je strażnicy. Zaczęły się cofać. Blondynka wpadła na kogoś, kto ocalił ją od upadku. Był to nie kto inny, niż Zeref. Ciarki przeszły przez jej ciało. Ten z parszywym uśmieszkiem położył dłoń na jej ustach.
- No proszę, kogo przyszło mi spotkać.. osoba, przez którą teoretycznie powstał ten bój, Lucy Heartphilia w samej osobie - wyszeptał jej do ucha.
Strażnicy podbiegli do dziewcząt i je związali. Gdy tylko zaczęli nieść Lucy w kierunku przeciwnym od jej przyjaciółek, Zeref wyrwał jej berło...

Vulcany* - stworzenia wzięte z oryginalnej mangi/anime "Fairy Tail",
Góry Zerefa* - [klik]

---

Hej~
Tak oto kończy się rozdział trzeci, pt. "Misja ratunkowa". Jest on dość krótki, ale uwzględniłyśmy w nim wszystko, co planowałyśmy. Mamy nadzieję, że się podoba :D A tutaj taki mini dialog xD:

Maxine: Wierzę w Was, Wasze komentarze i mam nadzieję, że w przyszłości nasze grono Rainnerów będzie się stale powiększać. Również cieszy mnie to, iż blog ma bodajże niecałe dwa tygodnie, a jest grubo ponad tysiąc wyświetleń.
Shadlew: Również mam taką nadzieję.
Maxine: No wiadomo, że masz taką nadzieję! Chyba, że nie wierzysz w ludzi, którzy to czytają!
Shadlew: Oczywiście, że wierzę w tych ludzi i mam do nich duży szacunek.
Maxine: No! To macie nas nie zawieść! Idę stąd! Wrócę, jak będzie 2000 wyświetleń, papa!
Shadlew: Co za optymizm.. xD
Maxine: *idzie* Słyszałam!
Shadlew: I dobrze, tak właśnie miało być, miałaś to usłyszeć *tak, jasne*.
Maxine: Gihi ;)
Shadlew: Dobra, to chyba tyle.
Maxine: Pa!
Shadlew: Miało Cię tu już nie być!
Maxine: No idę!
Shadlew: Jakoś nie widzę..
Maxine: Cicho tam! I nie zamęczaj czytelników! Papa, widzimy się w czwartym rozdziale. Znaczy, ze mną nie, chyba, że będzie 2000 wyświetleń ^^ (żebranie jak o łapki na YT).
Shadlew: *facepalm* Do następnego...

6 komentarzy:

  1. No i w końcu przeczytałam xD
    Fajnie, fajnie, podoba mi się tutaj Zeref >.> Naprawdę
    Dobry rozdział, polecam :3
    ~Nancy

    OdpowiedzUsuń
  2. Z trzech pierwszych rozdziałów, ten najbardziej przypadł mi do gustu. Jest coraz ciekawiej, akcja nie biegnie jak na wyścigach. Ciekawa jestem czego Mavis nie chciała powiedzieć Zerefowi :)
    Luna Dragneel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że jest lepiej ;). Staramy się, by z czasem w pewien sposób udoskonalać nasz styl pisania.
      Pozdrawiam~

      Usuń
  3. Uu lubię tą tajemniczość. Lucy je znalazła! Już myslalam, że uda im się uciec, ale niestety nie skończyło się tak kolorowo. Do samego końca myślałam, że pojawi się Natsu albo Gajeel i uratują damy w opałach. Ciekawe co wiąże się z tym berłem, chyba nie jest to tylko zwykłe berło. Liczę też na rozwinięcie wątku z Mavis :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń