niedziela, 24 lipca 2016

Rozdział 2 - "Za jeden uśmiech"

 
  
   Zawiał chłodny wiatr, bawiąc się włosami Heartphilii i Redfoxa. W powietrzu dało się wyczuć napięcie. Pomarańczowe oraz krwistoczerwone liście opadały z drzew, delikatnie kierując się ku ziemi. Ciemne chmury przemieszczały się po niebie, zwiastując burzę. Czarnowłosy mężczyzna wziął głęboki wdech i zabrał głos.
- Uciekaliśmy z terytorium Zerefa*, mając na ogonie jego mendy - warknął. - Postanowiliśmy ukryć się gdzieś między drzewami. Zaczęli strzelać z łuku na oślep i trzy razy pod rząd trafili Natsu w okolice brzucha, ja miałem dużo więcej szczęścia, mam tylko parę powierzchownych ran. Niby strzały nie przebiły go na wylot, ale nieubłaganie krwawił.. mimo to, nie wydał nas, nie krzyknął ani nie syknął z bólu. Myślałem, że mi tam zejdzie - westchnął, ocierając czoło dłonią.
- I co dalej? - dopytywała się Heartphilia.
- Zemdlał, a ja w oddali zobaczyłem dachy budynków. Postanowiłem więc zabrać go w ich kierunku i poszukać pomocy. Jednak on nagle się obudził i jedynie kazał odstawić go w okolicach zamku i odejść. Stwierdził, że zaraz by mnie przesłuchiwali.. zaczął się ze mną kłócić i upierać, więc mu ustąpiłem. Ten typ.. - walnął się w czoło.
- I wtedy Mira udzieliła mu pomocy - dodała Lucy, spoglądając w niebo.
- Jesteście naprawdę dobrymi ludźmi. Tu jest zupełnie inaczej, niż po drugiej stronie*.. tak, jakbyśmy byli w innej czasoprzestrzeni.
- Lucy.. - blondynka wraz z Gajeelem odwróciła się i ujrzała Levy, która była zszokowana widokiem swojej przyjaciółki i wroga, którego niedawno zdobyła, we wspólnym towarzystwie. Odwróciła się na pięcie i udała z powrotem na zamkowy korytarz.
- Levy! - blondynka zerwała się z miejsca i wbiegła z dziedzińca do wnętrza zamku. Ujrzała swoją przyjaciółkę, opierającą się o ścianę. - Gajeel powiedział mi, co stało się Natsu.
- Hmm? - McGarden spojrzała na nią pytającym wzrokiem.
- Uciekali~
- Uciekaliśmy od parobków tej łajzy i kiedy chowaliśmy się w lesie, między drzewami, strażnicy trafili Natsu trzy razy pod rząd - przerwał jej Redfox, zaś Levy spojrzała na niego wytrzeszczonymi oczami.
- Inne oblicze szympansa? - szepnęła niebieskowłosa, uśmiechając się do siebie. - Nazywam się Levy. Levy McGarden - wyciągnęła do niego dłoń, zaś on ją złapał i mocno zacisnął.
- Jestem Gajeel Redfox, pseudonim: goryl/szympans - zaciskał dłoń McGarden jeszcze mocniej.
- Bo zaraz walnę Cię w ten pusty cymbał! - wrzasnęła, uwalniając się z uścisku mężczyzny.
- Gihi - zaśmiał się.
W tym momencie na korytarz wbiegł oburzony Natsu, a za nim Mira, która w prawej dłoni trzymała strzykawkę.
- Co wy chcecie mi podać?! - wrzasnął, wymachując rękoma.
- Uspokój się, to tylko lek - Strauss usiłowała uspokoić swojego pacjenta.
- Chyba raczej jakiś środek usypiający! - zaczął biec w kierunku wyjścia, ale niestety, uniemożliwił mu to Gajeel, łapiąc go za ramię.
- Wybaczcie mu, chyba ma jakąś traumę - rzekł, w dalszym ciągu trzymając za ramię różowowłosego.
- Puszczaj, złomie - odparł spokojnie, posyłając mu nieco groźne spojrzenie.
- Coś powiedział?! - w ten oto sposób zaczęli się okładać. Jeden drugiemu przywalił w udo, bądź z liścia twarz, ale to dla nich było normalne. Dziewczyny się śmiały pod nosem.
- Może chodźmy coś zjeść? - zaproponowała Mirajane, na co wszyscy przytaknęli, w tym nawet bijący się Natsu i Gajeel. 

   Powędrowali do jadalni, zaś Strauss zabrała się za zrobienie czegoś do jedzenia.
- Ale bym zjadł jakiś porządnie przypieczony udziec.. - rozmarzył się Redfox siedzący przy stole.
- Niestety, będzie zupa warzywna - Mira spojrzała na niego, zaczepnie się uśmiechając.
- Jednak nie jestem głodny - stwierdził, kładąc nogi na stół i krzyżując ręce na klatce piersiowej.
Białowłosa postawiła na stole gulasz, który rozniósł po budynku przyjemną woń. Gajeel zerwał się z miejsca i chwycił za drewnianą miskę, całkowicie ją zapełniając. Natsu ze zniechęceniem na niego spojrzał, po czym nałożył sobie równie dużą porcję dania. Cała grupa jadła i rozmawiała.
- Levy, chodź na chwilę na zewnątrz, chcę Ci coś powiedzieć - Mira pociągnęła zdezorientowaną McGarden w kierunku wyjścia.

   Stały i poważnym wzrokiem na siebie patrzyły. Mocne powiewy wiatru i szum dobiegający z jeziora wpasowywały się do otoczenia oraz panującej atmosfery. Była to już jesień. Gdy tylko Strauss miała zabrać głos, coś, a raczej ktoś złapał ją za biodra i przyciągnął do siebie, kładąc i zaciskając dłoń na jej ustach. Przerażona wpatrywała się w swoją przyjaciółkę, którą po chwili również ktoś obezwładnił. Próbowały się wyrwać, ostrzec w jakiś sposób swoich przyjaciół, ale nic nie mogły zdziałać. W końcu się poddały. Dwójka osobników mocno je związała i wrzuciła na tył powozu. Niebieskowłosa zaczęła zalewać się łzami, zaś Mira winiła się za całą zaistniałą sytuację. W końcu to ona wyciągnęła ją na zewnątrz. Była winna, a przynajmniej tak myślała.

   Blondynka niespokojnie wyczekiwała w jadalni nadejścia swoich przyjaciółek. W końcu zniecierpliwiona wstała i wyszła na zewnątrz. Nie było ich. W oczy rzucił jej się skrawek sukienki białowłosej, który niewinnie sobie leżał na ziemi. Schyliła się, by go podnieść, gdy nagle ujrzała ślady powozu tuż obok. Zamarła, tworząc w myślach najgorsze scenariusze. Zerwała się z miejsca i poczęła rozglądać. Zakryła twarz dłońmi. Łkała, była roztrzęsiona. Wiedziała, że Levy i Mirajane prawdopodobnie zostały uprowadzone przez armię. Kątem oka ujrzała Natsu oraz Gajeela, którzy posyłali jej pytające spojrzenie. Padła na suchy grunt. Nie miała siły mówić. Nie chciała się odezwać. Chciała jedynie zanurzyć się w odmętach smutku i samotności. Jej jedyne bliskie osoby przepadły, tym sposobem tworząc olbrzymią przepaść w jej sercu. Jedyne dwie osoby, które kochała, zniknęły i prawdopodobnie w tym momencie nieubłaganie cierpią, modląc się o jej dobro.
- Lucy. co się stało? - spytał w końcu Natsu, zaś Gajeel dalej wpatrywał się w blondynkę.
- Levy i Mira.. - trzymała dłonie na ustach, przez co nie mogła się wysłowić.
- Powiesz wreszcie, co się stało?! - krzyknął zirytowany Natsu. Gajeel miał coś powiedzieć, ale jak zobaczyli oczy Lucy, po brzegi przepełnione kryształowymi łzami, momentalnie się zawiesili. Najpierw delikatnie zlatywały po policzkach, następnie rozbijały się na podłożu. - Lucy, uratujemy dziewczyny, tylko powiedz, co się stało.
Po chwili różowowłosy i czarnowłosy uśmiechnęli się zachęcająco, do tego Gajeel dodał swoje charakterystyczne "gihi". Heartphilii zaczęły lśnić oczy, a jej łzy leciały w znacznie mniejszych ilościach. Po kilku sekundach blondynka ściągnęła dłonie z buzi i odwzajemniła uśmiech.
- Znalazłam za zamkiem skrawek sukienki Miry, a zaraz obok świeże ślady powozu, co jest jednoznaczne... - zwiesiła głowę.
- Czy te ślady znajdują się na konkretnej ścieżce? - spytał Redfox, krzyżując ręce.
- Tak, ale ma parę rozgałęzień. Jedno z nich prowadzi w stronę gór, a drugie..
- W stronę gór? - przerwał jej Natsu, od razu kierując swój wzrok na Redfoxa.
- Z pewnością sługusy Zerefa je porwały... w górach jest jego główna baza - nagle przerwał, wpatrując się mętnym wzrokiem w ziemię.
- Prawdopodobnie szukali pewnego rodzaju "zabawek" w ludzkiej postaci - różowowłosy tym razem pokierował swój wzrok na blondynkę, która natychmiast wbiegła do wnętrza zamku.
Zajęła się robotą, którą zwykle zajmowała się Mirajane. Spakowała apteczkę i duże zapasy jedzenia oraz przede wszystkim parę drewnianych flakonów po brzegi wypełnionych wodą. Sama Heartphilia je mało, ale goryl i jaszczurka... Po spakowaniu najpotrzebniejszych rzeczy, wyszła na zewnątrz i ruszyła ścieżką prowadzącą do gór. Zapowiadała się dwudniowa podróż w towarzystwie dwóch ograniczonych intelektualnie kretynów, ale czego się nie robi dla przyjaciółek. Lucy rzuciła plecak Dragneelowi, gdyż ten stwierdził, że dziewczyny nie powinny dźwigać tego typu rzeczy (oczywiście była pewna, że chodziło mu oto, aby dała pakunek Gajeelowi).

   Chodzili ścieżkami Magnolijskiego lasu i zanim się spostrzegli, rozpoczął się zachód słońca. Natsu co chwilę narzekał, że plecak jest cięższy niż był zanim wyruszyli. Nikt na to nie odpowiadał, chociaż Lucy czasami wzdychała. Przeszli ćwierć, albo i pół lasu. Po tym Heartphilia wraz z chłopakami usiedli na ziemi i się rozbili. Lucy zajmowała się miejscem do snu, Natsu poszedł po drewno, a Gajeel próbował rozpalić ognisko przy pomocy kilku patyków, chociaż blondynka mówiła mu, żeby poczekał, aż Natsu przyniesie więcej potrzebnego surowca. Natsu wrócił i od razu wrzucił sporą ilość drewna do nierozpalonego ogniska. Gajeel dalej się trudził, aż wreszcie Lucy przejęła dowodzenie i za drugim razem wznieciła ogień. Wtedy Redfox wziął plecak, a Dragneel i Heartphilia bacznie się na niego patrzyli.
- To przez to Twoje mięso plecak był taki ciężki?! - wrzasnął poirytowany różowowłosy.
- A gdzie niby miałem trzymać żarło?! - odkrzyknął Gajeel, zaciskając w dłoniach kawałki upieczonej, ale niestety już zimnej wołowiny, którą chwilę temu wyjął z plecaka.
Kłócili się coraz bardziej brutalnie na swój sposób, a Lucy śmiała się tak głośno, że prawdopodobnie słyszeli ją w Magnolii. Po chwili Dragneel i Redfox przestali się bić i spojrzeli się ze zdziwieniem na blondynkę.
- Co się stało? - zdezorientowana podrapała się lewą ręką po głowie, a prawą trzymała się za bolący od śmiechu brzuch.
- Nie jesteś na nas zła za to, że się bijemy w środku lasu? I tak wiem, że to ja wygrywam walkę, gihi - Gajeel parszywie się uśmiechnął.
- Zupełnie zapomniałam o dziewczynach... - stwierdziła Lucy, lekko zdziwiona swoją postawą.
Blondynka niestety nie otrzymała ulgi nawet podczas jedzenia kolacji przy ognisku, gdyż Redfox i Dragneel znowu zaczęli się kłócić.
- Chwila... powiedziałeś, że Ty wygrałeś tą walkę?! Przecież wiadomo, że to ja ją wygrałem! - wrzasnął różowowłosy, kąsając kawałki chleba.
- Tak?! To się przekonajmy, flamingu! - krzyknął wkurzony Gajeel, gryzący mięso. Jednak w rozpoczęciu kolejnej bijatyki przeszkodził im głos Lucy, która już się kładła spać.
- Jak skończycie, zgaście ognisko - rzekła ziewając, jednocześnie się przy tym uśmiechając - Dobranoc!

   Melancholijne niebo było pogrążone w gwiazdach, których blask odbijał się na dnie zbiornika wodnego. Z każdą chwilą wydawało się coraz jaśniejsze, zaś księżyc i inne ciała niebieskie coraz mniej wyraziste. Po paru godzinach niebo się rozjaśniło i zaczęło wschodzić Słońce. Blondynka leniwie podniosła się do pozycji siedzącej i spojrzała na jej kompanów pogrążonych w głębokim śnie. Spali przytuleni do siebie, zaś obcy człowiek mógłby pomyśleć, iż są homoseksualistami. Heartphilia nikle się uśmiechnęła, po czym wstała i zaczęła składać cały obóz - m.in. koce i tego typu rzeczy. Postanowiła wziąć szybką kąpiel w jeziorze, korzystając z nieprzytomności Natsu i Gajeela. Powędrowała ku jego wybrzeżu i zrzuciła z siebie błękitną koszulę oraz białą spódniczkę. Następnie zdjęła buty i krok po kroczku weszła do zimnej wody. Choć ta kąpiel nie należała do najprzyjemniejszych, nie miała prawa narzekać. Zanurzyła się w wodzie aż za brodę, a jej oczy przybrały dość smutny wyraz. Po kilku minutach, cichutko wyszła z jeziora i zaczęła szukać swojego ręcznika. Uderzyła się otwartą dłonią w twarz, gdy zrozumiała, że zostawiła go w plecaku leżącym obok chłopaków. Stwierdziła, że lepiej się po niego skraść niż tutaj siedzieć i czekać, aż się wyschnie. Najpierw upewniła się, że Natsu i Gajeel dalej śpią, potem podeszła bliżej nich i szybko chwyciła do rąk plecak. Wszystko byłoby okej, gdyby nie wystająca z ziemi gałąź. Zahaczyła o nią i była gotowa na spotkanie z ziemią, gdy nagle za dłoń chwycił ją Natsu, przez co automatycznie wylądowała na jego umięśnionym brzuchu. Zmrużyła oczy, powoli je otwierając i momentalnie spaliła buraka. Najszybciej jak potrafiła, wyjęła z plecaka ręcznik i się nim okryła.
- Następnym razem bardziej uważaj - rzekł, odwracając się na drugi bok z zamiarem pójścia spać dalej. Lucy jedynie przepraszająco przytaknęła głową i udała się z powrotem nad jezioro, w celu ubrania się. Zarzuciła na siebie już suche, leżące na brzegu ubrania. Westchnęła cicho i podeszła do śpiących Gajeela i Natsu. Szturchała ich przez dłuższą chwilę, ale to nie przynosiło żadnego efektu. W końcu kopnęła ich w te wypięte tyłki, przez co aż podskoczyli.
- To jest molestowanie seksualne! - stwierdził różowowłosy, gdy nagle zobaczył minę Gajeela i zaczął się śmiać wniebogłosy.
- Zamknij się! - wrzasnął, masując obolałe miejsce.
- Wyglądasz jak jakaś rozgotowana parówa! - otarł łezkę spod oka i w końcu obaj wstali, ku uldze blondynki.
- Musiałabym zastosować bardziej brutalne środki, gdyby to nie podziałało - rzekła, krzyżując ręce na klatce piersiowej. - Przed nami wspinaczka, ruszcie się!
- T-Tak - obydwaj zająknęli się na myśl o udręce, która ich czeka.

Wyjaśnienia:
1) Zerefa* - wymówienie imienia "Zeref" to temat tabu, ludzie wymyślili sobie, że to przynosi pecha,

2) po drugiej stronie* - ludzie, którzy zdołali uciec z lochów Z. często mówią o miejscu, w którym się znajdują "druga strona".

---

Joł joł! :D
Tak oto przychodzimy z rozdziałem drugim, zatytułowanym "Za jeden uśmiech". We wtorek Shadlew wraca znad morza (choć tam oczywiście też ma dostęp do internetu, a mimo to, czas nie pozwala na pisanie), więc postaramy się dodać kolejny rozdział jeszcze w tym samym tygodniu ^^. Oficjalnie nazwałyśmy naszych obecnych, jak i oczywiście przyszłych czytelników "Rainnerzy" (co było pomysłem Maxine xD). Co do rozdziału, może nie jest jakoś niesamowicie długi, aczkolwiek mamy nadzieję, że przypadł Wam do gustu ;). Być może pominęłyśmy parę literówek bądź innych błędów, za co przepraszamy.
Dziękujemy wszystkim osobom, które czytają te nasze wypociny, komentują, bądź obserwują naszego bloga!

Pozdrawiamy, Maxine&Shadlew :)

4 komentarze:

  1. Hejka naklejka!

    Wasz blog został właśnie dodany do spisu W Przestworzach M&A. W imieniu Bogów dziękuję za wybranie naszego spisu i zachęcam do zgłaszania nowych rozdziałów.

    Pozdrawiam, Su-chan <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie zauważyłam do tej pory błędów więc za to duży plus. Wszystko zapowiada się coraz ciekawiej, tylko akcja za szybko leci i rozdziały trochę za krótkie. Trochę nie podobało mi się wstawienie (czyt. upchnięcie) incydentu z ręcznikiem i Natsu, bo nie pasowało tam według mnie (powiedziała ta która, w pierwszych trzech rozdziałach zrobiła to samo).
    Pozdrawiam
    Luna Dragneel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć!
      Przede wszystkim dziękujemy za opinię. Więc.. co do akcji, to po prostu obie nie lubimy, jak jeden wątek ciągnie się przez paręnaście rozdziałów, aczkolwiek postaramy się, by w przyszłości trochę to dopracowywać :). Długość rozdziałów - w pewnym momencie i ja, i Maxine odczuwamy pewnego rodzaju "barierę", przez co nie potrafimy pisać dalej, uznając, że czas na kolejny rozdział. Wg nas tego wymaga fabuła, ale od siódmego rozdziału będą nieco dłuższe :D. I ten "incydent z Nastu i ręcznikiem", był dość spontanicznym pomysłem, zastanawiałyśmy się, czy zostawić to tak, czy jednak ten moment usunąć.. no, jednak został, ale mam nadzieję, że nie razi to tak bardzo w oczy ;-;.
      Również cieplutko pozdrawiam~

      Usuń
  3. Mega rozdział! Krótszy niż poprzedni, ale równie fajny :) Podobał mi się moment kiedy Lucy zapomniała ręcznika haha uśmiałam się.
    Lecę czytać dalej :)

    OdpowiedzUsuń