czwartek, 4 maja 2017

Rozdział 13 - Bitwa


   Maszerowali przez las, będąc coraz bliżej celu. Wszyscy już gotowi psychicznie na to, co ma się stać. Nikt nie zastanawiał się po co i dlaczego. Liczyło się tylko jedno: przetrwać. Mało tego: przetrwać w jak największą liczbę osób i wrócić. Lucy głęboko myślała nad tym, jak szybko dotrzeć do Zerefa i go zabić. Wiedziała, że zapewne będzie bardzo strzeżony przez strażników. Jej wzrok wędrował po licznej Hargeońskiej armii i zatrzymywał się na przyjaciołach.
- Przed nami Góry Zerefa - zawołała Erza, idąca na samym przodzie. - Przygotujcie się na wspinaczkę.
Natsu sięgnął po linę, którą niósł u boku i rzucił ją Heartfilii.
- Trzymaj - rzekł, spoglądając na nią. - Pójdziesz pierwsza.
- Dziękuję - nikle się uśmiechnęła, dotrzymując kroku Erzie.
Wszyscy rozpoczęli wymianę linami. Osoby, które zdążyły już się związać w pasie i wejść na szczyt, rzucały linę osobom, które wyczekiwały na dole, a wtedy to one rozpoczynały wspinaczkę. Niestety, nie mogli wyposażyć się w kilkaset lin, aby wszyscy mogli wejść za jednym zamachem. Blondynka, po dojściu na szczyt zamierzonej góry, rzuciła swoją linę komuś na dole, a następnie podniosła się i rozejrzała. Można było dostrzec z tej pozycji wieże zamku Zerefa. Głośno przełknęła ślinę, ściskając pięść przy klatce piersiowej, a potem wzięła głęboki wdech. Dziwne było to, że Vulcany nie strzegły terenu akurat dzisiaj. Nagle, w jej głowie zrodził się absurdalny pomysł. Zobaczyła, że jeszcze kilka członków armii wyczekuje na dole na liny. Vulcany nie strzegą dziś gór. To znaczy, że Zeref przygotowuje armię. A jeśli ją przygotowuje, planuje również napad na kolejne miasta. Heartfilia zacisnęła pięści i pędem ruszyła w kierunku zamku. Później może być za późno - to zdanie krążyło jej w głowie.
- Lucy! - wrzasnął Natsu. - Co ty wyprawiasz?!
Nie zważając na słowa przyjaciela, zaczęła ześlizgiwać się wprost do olbrzymiej szczeliny, w której wybudowany był potężny zamek. Różowowłosy również mocno zacisnął pięści i ruszył w ślady za przyjaciółką. Ta zaś zmierzyła go zdezorientowanym wzrokiem, gdy już znajdował się obok niej.
- Idę z tobą - powiedział, nie pytając o zdanie. - Niedługo zauważą nasze zniknięcie, więc musimy się pospieszyć.
Dziewczyna skinęła głową, nie zadając więcej pytań. Udało im się wejść przez okno przy pomocy liny. Ścisnęli się w szczelinie między ścianami, próbując opanować niespokojny oddech.
- Myślisz, że jest w swojej komnacie? - szepnęła.
Dragneel lekko wychylił głowę, aby spojrzeć na drzwi prowadzące do ów pomieszczenia.
- To dziwne - wyszeptał. - Nikt nie strzeże wejścia.
Lucy zacisnęła powieki i przygryzła dolną wargę.
- O nie... - jęknęła, a następnie podbiegła z powrotem do okna. - Zebrali się w zachodniej części zamku. Jestem tego pewna. Zapewne mają dużo lepszą strategię. Zeref.. domyślił się wszystkiego - złapała się za głowę.
- Lucy - rzekł poirytowany Natsu, łapiąc dziewczynę za ramiona. - Uspokój się i wytłumacz wszystko jeszcze raz.
- Nie mamy szans - odparła podniesionym tonem głosu. - Kiedy tu szliśmy, trzymaliśmy się nadziei, że ich armia jest wyczerpana po napadzie na Hargeon. Ich liczebność zmalała. Ale prawda jest taka, że są gotowi od wczoraj. Na dodatek, nasi są zmęczeni po przeprawie. Teraz to widzę, zamek opustoszał, nawet Vulcany go nie strzegą. Zeref domyślił się, że planujemy zemstę. Domyślił się wszystkiego. Musimy wykonać odwrót, zanim..
W konwersacji przerwały im dźwięki ostrz wyjmowanych z pochw, oraz okrzyków wykonywanych przez mężczyzn pragnących ofiar, wyraźnie pragnących ofiar. Blondynka z przerażeniem z powrotem wyjrzała za okno. Za wierzchołkiem góry można było dostrzec rzeź. Rzeź, którą wykonywali ich przeciwnicy.
- Gdzie on jest - powtarzała to jak w amoku, błądząc wzrokiem po strażnikach.
Szukała Zerefa.
- Jasna cholera - zawołał Natsu, a zaraz potem związał się liną w pasie, jej drugi koniec wiążąc na kolumnie stojącej nieopodal i wyskoczył przez okno.
Ruszył w kierunku dwóch armii, zaś Heartfilia rozejrzała się wokół własnej osi. Pragnęła krzyczeć jednocześnie z przerażenia, jak i bezsilności, która nią zawładnęła. Otarła zimną dłonią policzek, a następnie zmarszczyła brwi, biorąc trzy głębokie wdechy. Ruszyła w kierunku sali, w której znajdował się tron Zerefa oraz jednocześnie tej, w której pierwszy raz spotkała Mavis. Nie myślała, że go tam spotka, jednak czuła, że powinna się tam udać.

Mirajane
<<>>
   Siedząc niespokojnie na fotelu, wpatrywała się w podłogę. Wiedziała, że w tym momencie toczy się bitwa, która zadecyduje o losie całego Fiore. Wiedziała także, że nie może kompletnie nic zrobić. 
- Elfman, Lisanna.. - szepnęła, ocierając łzy.
Choć nikt o tym nie wiedział, przez cały czas przeżywała żałobę. Zdawała sobie sprawę, że już nigdy nie spotka ukochanego rodzeństwa. Myślała, że zostali rozdzieleni po wsze czasy i przyjdzie jej teraz żyć bez nich. Miała jedynie małą nadzieję, że gdzieś tam ciągle żyją i potrafią sobie poradzić bez niej. Nawet Lucy, jej obecnie najbliższa przyjaciółka, nie miała bladego pojęcia o tym, co przeżyła. A raczej o tym, co musieli preżywać we trójkę.
   Wstała i oparła się o framugę okna, kładąc dłoń na klatce piersiowej i biorąc wdech. Wmawiała sobie, że obecna sytuacja musi być na ich korzyść. W końcu Zerefowi wszystko nie może iść jak z płatka. Gwałtownie wypuściła powietrze.
- Miro? - do pomieszczenia weszła Juvia. 
Strauss odwróciła się na pięcie i posłała jej ciepły uśmiech, próbując ukryć zaczerwienione oczy.
- Tak?
- Płakałaś? - spytała, zamykając za sobą drzwi i podeszła do okna.
- Nie - zaprzeczyła. - Może powinnyśmy iść pomóc Levy z posiłkiem dla armii?
- Dobrze - przeszyła Strauss analizującym wzrokiem. - Ale jeśli będziesz potrzebowała z kimś porozmawiać, to zawsze możesz się do mnie zwrócić.

Erza
------

   W powietrzu wręcz wirowały ostrza. Co chwilę ktoś padał na glebę z głębokimi ranami zadanymi przez przeciwnika. Scarlet bacznie rozglądała się po polu bitwy, wyszukując Heartfilii. Nawet minimalnej trudności nie sprawiały jej ataki parobków Zerefa. Łatwo ich blokowała, a następnie wymierzała cios. W pewnym momencie, ujrzała Natsu biegnącego w jej kierunku.
- Co z Lucy? - spytała, jednocześnie odpierając atak jednego ze strażników.
Dragneel zupełnie zignorował pytanie czerwonowłosej, a następnie włączył się do bitwy. Erza przygryzła dolną wargę, i już nie myśląc o blondynce, zajęła się wciąż napierającą armią Zerefa, choć nadal miała cichą nadzieję, iż dziewczynie nic nie jest i dostosowała się do jej rad. Kątem oka spojrzała na zdezorientowanego Graya. Wyraźnie myślał o czymś innym, próbując skoncentrować się na walce. 
- Gray, plecy! - wrzasnęła, jednak chłopak nie zdołał jej usłyszeć.
Z przerażeniem zerwała się z miejsca i ruszyła w jego kierunku. Odepchnęła go na bok, przez co sama oberwała. Ułożyła drżącą dłoń na brzuchu, a następnie ją uniosła. Była cała we krwi.
- Erza - jęknął Fullbuster, pokonując dwóch napierających na niego strażników, a następnie znalazł się tuż przy przyjaciółce. - Musimy cię stąd jak najszybciej zabrać.
Gdy chłopak już miał wziąć ją na ręce, ta go odepchnęła
- Dam radę walczyć. To tylko powierzchowna rana, nic mi nie będzie - z trudem podniosła się, ocierając mokre od potu czoło.
- Ale..
- Posłuchaj - zmarszczyła brwi. - W końcu możemy wyzwolić Hargeon.. nie, nie Hargeon, w grę wchodzi całe Fiore. Nie mam zamiaru przesiedzieć tej jednej z ostatnich bitew, a następnie się tym zadręczać. Jeśli dziś zginę, to najwidoczniej tak miało być. Ale pozostanę do końca oddana swojej ojczyźnie. 
Gray skinął głową, gdyż wiedział, że już nie zdoła jej przekonać do zmiany decyzji. Następnie zniknęła mu z oczu, oddając się w wir walki.

Lucy
<<>>

   Kroczyła po pustym korytarzu, bacznie się rozglądając. Była gotowa na odparcie jakiegokolwiek ataku. Cały czas trzymała dłoń przy rękojeści miecza, aby w razie potrzeby móc bez problemu go wyjąć. Gdy znalazła się przed wielkimi drzwiami prowadzącymi wprost do sali tronowej, zacisnęła palce na mosiężnej klamce. Wzięła głęboki wdech, a następnie ją nacisnęła. Weszła do środka, nie zamykając za sobą mocno skrzypiących drzwi. Uniosła wzrok z czerwonego dywanu, tak, aby rozejrzeć się po całym pomieszczeniu. I wtedy zobaczyła go. Stał sobie jak gdyby nigdy nic przy jednym z okien, obserwując stan bitwy.
- Wiedziałem, że to ty znajdziesz mnie jako pierwsza, Lucy - rzekł, nie odrywając wzroku od okna. - Czyli jesteś gotowa, aby mnie zabić?
Jego głos był niewzruszony. Po prostu stał, z założonymi za plecami rękoma, lustrując mętnym wzrokiem starania strażników. Blondynka sięgnęła po miecz. Wyjęła go z pochwy, zaś w komnacie rozległ się specyficzny dźwięk tarcia ostrza o skórzany pokrowiec. Następnie chwyciła za rękojeść obiema dłońmi, rzucając Zerefowi wyzywające, jednocześnie wściekłe spojrzenie.
- Czyli nie chcesz wyjaśnień? Przyszłaś po prostu mnie zabić?
Wzdrygnęła. Nie oczekiwała, że ten człowiek będzie chciał jej cokolwiek wyjaśniać. Lekko opuściła miecz, odsuwając się od drzwi i stawiając parę kroków do przodu. 
- Kim była dla ciebie Mavis? - zadała w końcu pytanie.
W pomieszczeniu zapadła głucha cisza. Była tak bardzo ogłuszająca, że blondynka miała ochotę po prostu zatkać uszy i stąd wyjść, lecz nie mogła. Nie po to tu przyszła.
- Mavis? - przerwał w końcu milczenie, odwracając się i zmierzając w kierunku Lucy. - A kim dla ciebie była, skoro tak się poświęciła?
Lucy przełknęła gulę spoczywającą jej w gardle. 
- Nikim?
Dziewczyna zamarła. Zeref był wściekły. Oczy połyskiwały mu ze złości. 
- Przyjaciółką?
Rzekł, zbliżając się coraz bardziej do Heartfilii.
- Koleżanką?
Opuścił ręce, natomiast blondynka nie potrafiła wykonać jakiegokolwiek ruchu. Tak, jakby zawładnął nią jakiś paraliż.
- A może po prostu znajomą?
Znalazł się tuż przy niej. Złapał ją za brodę, by następnie ją unieść i móc dokładnie przyjrzeć się mimice jej twarzy. Wyrażała smutek, przerażenie, złość, czy też zmieszanie zaistniałą sytuacją. 
- Doprawdy, piękna mieszanka tak wielu emocji jednocześnie - parsknął, palcem przejeżdżając po ostrzu miecza. - Nie myślałem, że ten wasz cały ruch oporu jest na tyle głupi, by wysłać do mnie malutką dziewczyneczkę w pojedynkę. Coś ty sobie wyobrażała? Jude nie byłby zadowolony twoją postawą.
Dziewczyna z hukiem opadła na podłogę. Mogła jedynie wodzić oczami po pomieszczeniu, gdyż ciało zdawało się odmówić jej posłuszeństwa. Od razu przyszło jej na myśl, że jest bezużyteczna, a także, że Zeref ma rację. Jej ojciec wstydziłby się za nią w tym momencie.
- Dlatego masz jeszcze wybór. Jeśli staniesz po mojej stronie, to wszystko się skończy. Ja już podjąłem decyzję. Teraz twoja kolej.
Heartfilia zaczęła powoli odzyskiwać czucie w poszczególnych partiach ciała. Nieufnie spojrzała na mężczyznę stojącego tuż nad nią.
- Wyrzekniesz się swojego pochodzenia tak, jak Mavis - zaczął. - Wtedy zostawię twoich bliskich w spokoju. Staniesz u mojego boku. Będą szczęśliwie żyć w spokoju. Z dala od tego wszystkiego.
- Nie będą szczęśliwi, wiedząc, że ja jestem nieszczęśliwa - rzekła, unosząc wzrok. - A ja nie będę szczęśliwa, nie mając pojęcia o tym, co robią. Wiedząc, że się martwią. I nie będę szczęśliwa, popierając wszystkie twoje nieludzkie zagrania.
Zeref parsknął śmiechem.
- Jak śmiesz? - jęknęła. - Zamordowałeś moich rodziców. Zrobiłeś to na moich oczach. Na dodatek, mnie też chciałeś zabić. A kiedy już myślałeś, że nie żyję, zwinąłeś się ze swoją armią. Teraz wymagasz ode mnie, abym chciała zostawić jedyne osoby, które coś dla mnie znaczą i stanąć po twojej stronie? Kpisz sobie?
Zeref wciąż patrzył na blondynkę od góry do dołu. Jednak jego wzrok zatrzymał się na jej oczach. Wściekłe spojrzenie zdawało się przebijać go na wskroś. Westchnął.
- Nie uważasz, że czas najwyższy schować dumę do kieszeni?
Dziewczyna zamilkła.
- Rozejrzyj się. Wokół tylko cierpiący lud Fiore. Z każdym kolejnym dniem jego liczba maleje. Ty możesz temu zapobiec. Nie tylko malejącej liczbie ludności, ale również cierpieniu, którym przecież tak bardzo się przejmujesz. Nie chcesz tego?
Blondynka zacisnęła powieki, łapczywie biorąc oddech. Podniosła się do pozycji siedzącej. Nie potrafiła racjonalnie myśleć. W głowie miała jedynie prześwity uśmiechniętych twarzy przyjaciół.
- Ja..
W tym samym momencie, do komnaty widowiskowo wbiegł Natsu. Jego wzrok od razu spoczął na czarnowłosym, a zaraz potem zniżył się na wysokość Lucy.
- Nie słuchaj go, próbuje cię zwieść! - wrzasnął. - Tak samo, jak zwiódł Mavis!
Heartfilia z niedowierzaniem spojrzała na Dragneela. Ten zaś podbiegł do niej i pomógł wstać, od razu odpychając na ścianę.
- No proszę - Zeref złożył dłonie. - Spodziewamy się jeszcze kogoś?
- Nikogo więcej już nie potrzeba, aby raz na zawsze zedrzeć ci ten podły uśmieszek z twarzy - warknął różowowłosy, ruszając w kierunku mężczyzny.
Czarnowłosy wyciągnął swój miecz z pochwy. Zaczęła się ostra wymiana ataków między dwoma stronami. Ich spojrzenie mijało się, całkowicie koncentrując na walce. Heartfilia odsunęła się od ściany i podniosła z podłogi ostrze, które wskutek jej upadku się tam znalazło. Przedmiot zalśnił tak, jakby znalazł się w odpowiednich dla niego rękach.
- Lucy - zaczął Natsu, odpierając ataki Zerefa. - Nie mieszaj się do tego.
- Natsu, to moja walka - odparła, i korzystając z okazji, że różowowłosy znalazł się poza pomieszczeniem, szczelnie zamknęła drzwi.
Stanęła oko w oko z nim. Z człowiekiem, który od tak dawna wyrządzał wielką krzywdę całemu Fiore. Jej jedynym życzeniem na ten moment było zadać mu ból. Wtrącić do lochów i zagwarantować jak najgorsze traktowanie, gdyż stwierdziła, że zabicie go byłoby zbyt proste. I zbyt mało by wtedy wycierpiał. Natsu bezskutecznie walił pięściami w drzwi.
- Otwórz, do cholery! - krzyknął, wymierzając ostatni, najgłośniejszy cios.
- Wybacz - jęknęła.
- Mądre zagranie - zaśmiał się Zeref, przecierając czoło rękawem munduru.
Heartfilia podbiegła do mężczyzny i zaczęła umiejętnie wymachiwać mieczem, próbując zadać jakikolwiek cios. Ten natomiast cały czas robił zwinne uniki. Nie wiadomo kiedy, znalazł się tuż za dziewczyną. Pochylił się tak, że jego usta znajdowały się tuż przy jej uchu. Zadrżała.
- Jesteś pewna, że dalej chcesz walczyć?
Kompletnie ignorując te słowa, odsunęła się. W końcu udało jej się wytrącić mu miecz z dłoni i korzystając z okazji, wywaliła go na podłogę. Usiadła na nim, tym samym uniemożliwiając jakikolwiek ruch.
- Odpowiedz jasno i wyraźnie. Kim była dla ciebie Mavis?
Głęboko westchnął.
- Tylko to chcesz wiedzieć? Nie chcesz znać powodu, dla którego rozpocząłem wojnę i najazdy na poszczególne miasta, a pytasz się, kim była dla mnie Mavis?
- Jestem jej coś winna. Samej sobie jestem coś winna. A teraz, odpowiedz - skierowała ostrze w pobliżu jego skroni.
Usta mężczyzny wykrzywiły się w uśmiechu.
- Była kimś istotnym - rzekł po chwili. - Nie da się nazwać tego, co nas łączyło. To nie była zwykła relacja.
Przerywając rozmowę, rozdrażniony Dragneel wyrwał drzwi z zawiasów i wparował do komnaty.
- Co ty sobie wyobra.. - przez to, co zobaczył, zaniemówił.
- To... nie tak! - wrzasnęła Lucy, wymachując rękoma.
Zeref natomiast westchnął, tym samym wyrażając skruchę przez to, kto go pokonał. W mgnieniu oka, tuż za różowowłosym do pomieszczenia wbiegli strażnicy. Natsu i Lucy zostali przez nich obezwładnieni.
- Możecie ich wtrącić do lochu, zobaczymy, co będzie później. Wszystko zależy od tego, jak przebiegnie bitwa. - rzekł Zeref z zastanowieniem.
- Tak jest - rzekł jeden z opancerzonych mężczyzn, a następnie od razu zaczęli prowadzić Dragneela i Heartfilię do lochu, wedle rozkazu ich pana.

<<>>

   Siedzieli w celi już około półtorej godziny. Zaczynało się w niej robić coraz zimniej z każdą chwilą. Dragneel zdjął kurtkę i podał ją blondynce.
- Masz - zaczął. - Gray mnie udupi jeśli się przeziębisz.
- Jeśli jeszcze w ogóle..
- Nie kończ tego zdania. Jestem pewien, że wszystko idzie po ich myśli. Musi.
Dziewczyna niepewnie skinęła głową.
- A teraz musimy się stąd jakoś wydostać - rzekł z zastanowieniem.
- Tylko jak?
- Nie przeciśniesz się przez kraty, prawda? - spojrzał na nią kątem oka.
- Nawet nie ma takiej opcji - zmarszczyła brwi.
Wyciągnęła z włosów wsuwkę, przez co grzywka opadła jej na twarz.
- Zawsze warto spróbować - westchnęła, a potem chwyciła kłódkę i zaczęła wiercić w jej zamku ów przedmiotem.
W pewnym momencie, do ich uszu dotarł cichy trzask, zaś kłódka opadła na betonową podłogę. Różowowłosy od razu otworzył drzwi celi i wychylił się, aby sprawdzić, czy droga wolna.
- Nikogo nie widać - szepnął. - Ale mimo to musimy być ostrożni.
Półbiegiem ruszyli w kierunku wyjścia z podziemi. Cel był już na wyciągnięcie ręki.

***

   Tak więc! tak, wielki powrót po raz kolejny :D tym razem już na stałe xD no i w razie przerw będziemy o tym informować. Znowu trochę straciłyśmy kontakt, ale teraz jest już na stałe odnowiony więc ruszamy z pisaniem! ^^
No i zostawiamy Was z Rozdziałem 13 - Bitwa, nie przeszedł jeszcze konkretnej korekty, więc będziemy wdzięczne jeśli ktoś zrobi wytyk błędów do poprawienia w komentarzu :)
Pytanie główne: Ktoś tu jeszcze zagląda? Haha
W tym tygodniu z pewnością dodamy jeszcze rozdział 14, i jeśli się wyrobimy to możliwe, że też 15 ;)

1 komentarz:

  1. Ja błędów przy czytaniu nie wyłapałam, więc albo jestem ślepa albo faktycznie żadnych nie ma ;D

    OdpowiedzUsuń