sobota, 5 listopada 2016

Rozdział 11 - "Nowy plan"


   W końcu mieli prawdziwą motywację do działania. Jednak najbardziej zmotywowana była Lucy. Postanowiła raz na zawsze pozbyć się Zerefa. Wiedziała, że wrócił do swojego zamku. Stwierdziła, że uderzą właśnie tam. Ale niestety, nie było to proste do wykonania zadanie. Zapadał wieczór, a nocą nikt nie chciał przemierzać lasu, a tym bardziej wspinać się w Górach Zerefa. Dlatego więc postanowili zrobić sobie postój. Natsu oddał Lucy swój płaszcz, jako, iż miała podartą, skąpą sukienkę, przez co niemiłosiernie się trzęsła. 
- Dziękuję - odparła, uśmiechając się.
Rozpalili ognisko. Wszyscy usiedli wokół skupiska ciepła. Niebieski kotek przytulał się do Natsu, który siedział, opierając się o plecy Gajeela, natomiast Gray spoczął obok Lucy. Levy i Mira również siedziały nieopodal Heartphilii. Pomimo okoliczności, śmiali się i cieszyli z chwili, którą mogą razem spędzić. Wiedzieli, że najbliższy czas może ich rozdzielić na dobre. Mimo stresu i ucisku w sercach, próbowali odłożyć to na bok i po prostu być. Blondynka wstała i po cichu odeszła od grona przyjaciół. Stanęła na pagórku i zaczęła wpatrywać w gwiazdy na niebie. Zawsze uważała, że przestrzeń kosmiczna jest nie tylko nieskończona, ale również magiczna. Wierzyła także, że gdzieś tam są jej rodzice i z góry się na nią patrzą, będąc dumnymi. Ze smutnym uśmiechem, dłońmi miętoliła płaszcz różowowłosego. Ten zaś w trakcie rozmowy zorientował się, że Lucy się oddaliła. Wstał i zaczął się rozglądać. W końcu, udało mu się ją znaleźć wzrokiem, więc udał się w jej kierunku.
- Coś się stało? - stanął obok niej i również zaczął się wpatrywać w niebo.
- Nie - odparła. - Po prostu myślę o tym, co się wydarzyło do tej pory. Jeśli tak się zastanowić, to nie jestem pewna, co bym teraz robiła, gdybyś nie dotarł do Magnolii z Gajeelem - nerwowo się zaśmiała.
- Znając życie, Gajeel by nas w coś wpakował i oboje już byśmy nie żyli - stwierdził, nawet nie myśląc, że sam mógłby wpakować siebie i swojego przyjaciela w kłopoty.
- Poważnie? Bo ja myślę, że ty też byłbyś zdolny do zrobienia czegoś głupiego - dziewczyna uśmiechnęła się, spod oka patrząc na Dragneela.
- Co? Że ja? Nie, to niemożliwe - bezapelacyjnie odparł, natomiast Heartphilia porozumiewawczo szturchnęła go w ramię.
- Boję się tego, co jutro nastąpi.. - szepnęła niespodziewanie, biorąc głęboki wdech.
- W końcu i tak musielibyśmy coś zrobić. W razie co.. jeśli to naprawdę byłoby konieczne.. - głośno przełknął ślinę, nie wierząc w to, że to powie. - .. po prostu uciekniemy.
Lucy wzdrygnęła i spojrzała na zamyślonego przyjaciela.
- Ja też o tym myślałam. Teraz dla mnie najważniejsi jesteście wy.
- Tak czy inaczej, to musiałaby być ostateczność.
Nagle, Gajeel stanął za nimi z dwuznaczną miną.
- Co wy tu robicie tak sami w środku nocy, wśród gwiazd, w ciszy, z daleka od nas? - z parszywym uśmieszkiem skrzyżował ręce.
- Oni się lubią~ - Happy zachichotał, patrząc na zdezorientowanych Natsu i Lucy.
- Jak zwykle musicie szukać dziury w całym - blondynka machnęła ręką.
- Czyli nie dość, że ten różowy pawian rzucił cię prosto w ręce wroga, to jeszcze się teraz do ciebie przystawia? - burknął Fullbuster, zrywając się z miejsca.
- Kogo nazywasz "różowym pawianem", księciuniu? - Natsu wystartował w jego kierunku.
- No i się zaczyna.. - zrezygnowana Strauss głęboko westchnęła. - Naprawdę, nigdy nie możecie zachować choć odrobinę powagi w adekwatnej do tego sytuacji.
Nagle wszyscy zamilkli. Poprzez powiedzenie "w adekwatnej sytuacji" miała na myśli oczywiście zbliżającą się wielkimi krokami ostateczną bitwę.
- Przepraszam - szepnęła. - Wszyscy są wystarczająco zestresowani, nie powinnam tego mówić.
- Nie masz za co przepraszać - wtrąciła Lucy. - Przecież zdajemy sobie sprawę z tego, co ma nastąpić...
- Może odpocznijmy? - zaproponowała Levy.
Wszyscy przytaknęli. W niedługim czasie, udało im się zasnąć.

<<>>

   Na ziemi leżał wręcz stos ciał. Nie byli to tylko mieszkańcy Hargeonu, ani goście przybyli na przyjęcie, ale również członkowie armii Zerefa. Erza ze zmartwioną miną stała, wpatrując się w niebo. Było już po wszystkim, a przynajmniej jak na tą chwilę. Jednak Gray przepadł, przez co król Silver się załamał. Mimo to, próbował walczyć i bronić swojego ludu,  przez co bardzo poważnie ucierpiał. W wyniku powstałej bitwy, zapasy leków są ograniczone. Na cóż mogła zdać się armia Hargeonu bez swego przywódcy? Szkarłatnowłosej spłynęła po policzku pojedyncza łza. Opadła na kolana, dalej wpatrując się w niebo. Następnie złożyła ręce i zaczęła składać modlitwę, prosząc o to, by ludzie, którzy zginęli na polu bitwy w końcu zaznali spokoju. Mimo, iż na pozór była niezłamana, jej szloch z pewnością było wtedy słychać w najdalszych zakamarkach miasta.
- Erzo... - Juvia do niej podeszła i położyła jej rękę na ramieniu. - Dobrze się spisałaś - nikle się uśmiechnęła, próbując ukryć nieprzyjemne emocje, które jej doskwierały.
- Na co zdają się moje działania, skoro król prawdopodobnie umrze w przeciągu dwóch dni, a po dziedzicu nie widać śladu? Kto poprowadzi armię? - zakryła twarz dłońmi, nie chcąc pokazywać się przyjaciółce z tej strony.
- Nie patrz tak na to - Lockser również opadła na kolana. - Gray.. na pewno wróci do tego czasu.
- Nie ufaj temu gówniarzowi. Gdyby tylko tutaj był, może wszystko potoczyłoby się inaczej. Król Silver powinien uznać to za zdradę swojego ludu, w końcu uciekł z pola bitwy, ale jest zbyt łaskawy wobec tego nieogarniętego kretyna.
- Gray z pewnością miał do tego powód. Nie zostawiłby nas wszystkich, bojąc się jedynie o swoje bezpieczeństwo. Przecież nie znasz go od dzisiaj!
Erza szeroko otworzyła oczy. Juvia nigdy wcześniej nie mówiła do niej w ten sposób.
- Tak.. pewnie masz rację..

<<>>

   Powoli zaczynało się przejaśniać. Lucy uchyliła oczy i od razu poczuła olbrzymi ciężar na sercu. Wstała, po czym się rozejrzała. Nie miała najmniejszej ochoty stąd odchodzić. Cholernie się bała. Najchętniej, to rzuciłaby wszystko w kąt i uciekła z najbliższymi jej sercu osobami. Ale z drugiej strony chciała pomóc ludowi. Choć raz wypełnić swój obowiązek. Była częścią monarchii Fiore. Ojciec od zawsze uczył ją dumnej postawy, nie mogła teraz go zawieść. Wzięła trzy głębokie wdechy. Nieprzyjemne uczucie na chwilę ustało. Szturchnęła Levy w ramię, by ją zbudzić.
- Lu-chan? - niebieskowłosa przetarła zaspane oczy.
- Musimy już się zbierać - rzekła, na co McGarden przytaknęła ruchem głowy.
We dwie obudziły pozostałych. Od razu zaczęli swoją wyprawę w kierunku Hargeonu. Głupim pomysłem byłby napad w parę osób na terytorium wroga. Postanowili więc iść i poprosić króla Silvera o pomoc.

  Szli już od dłuższego czasu. Ambicję czuć było w powietrzu. Włosami dziewcząt bawił się chłodny, jesienny wiatr, natomiast chłopcy obmyślali strategię, którą będą musieli wykorzystać już niebawem. Doszli do zamku Fullbusterów. Tuż przed wrotami zatrzymali się i rozejrzeli wokół własnej osi. Gray był załamany, ale próbował tego nie okazywać. Czuł się, jakby pewna część jego serca poległa.
- Zostańcie tu. Ja się wszystkiego dowiem - odparł, wchodząc do zamku.
- Gray, poczekaj, pozwól nam.. -  blondynka chciała coś powiedzieć, ale ciemnowłosy to zignorował i wszedł bez słowa do środka w samotności.

   Po wejściu jedyne, co widział przed sobą, to puste korytarze. Nie było tutaj żadnej żywej duszy. W głowie miał totalną pustkę. Nie myślał już o niczym. Po prostu szedł przed siebie, aż w pewnym momencie ujrzał biegnące do niego Erze i Juvie. Zadyszanej Juvii jako pierwszej udało się znaleźć przed księciem. W odruchu wyciągnęła ręce do przodu i złapała go za koszulę, zwieszając głowę ku dole.
- Gray, dobrze, że już wróciłeś - rzekła na jednym wdechu. - Jest źle..
- Co się stało? - spojrzał na nią wzrokiem pełnym poczucia winy.
- Król Silver..
- Ty dupku! - szkarłatnowłosa wskazała na niego palcem. - Jak śmiałeś zostawiać wszystko i sobie uciekać?!
Lockser od razu odsunęła się od Fullbustera, spod oka patrząc na zbulwersowaną przyjaciółkę, która przerwała jej zapewne dość długi monolog.
- Erza! Kretynko! - uderzył się otwartą ręką w czoło. - Co z ojcem?!
- Mnie nazywasz "kretynką"?! - mocno zacisnęła pięści, po czym odwróciła się na pięcie i skrzyżowała ręce na piersiach.
- Juvio, kontynuuj.
- Ech.. król Silver bardzo poważnie ucierpiał na polu bitwy. Za wszelką cenę chciał osłonić poddanych, przez co odniósł wiele obrażeń na całym ciele.. mimo to, walczył do końca.
- Powinieneś brać z niego przykład, niewychowany gówniarzu! - wtrąciła Erza.
- Gdzie on jest? - zapytał, całkowicie ignorując docinki przywódczyni straży.
- W swojej komnacie..
Od razu wyminął dwie zdezorientowane dziewczyny i czym prędzej popędził do komnaty swojego ojca. Był zły na cały świat, a także smutny. W końcu dobiegł do komnaty, szybko otworzył drzwi i podbiegł do łóżka, na którym leżał blady Silver z licznymi ranami. Nie wiedział, co powinien zrobić czy też powiedzieć, po prostu wstrząśnięty patrzył na konającego ojca. Król zabrał głos, uchylając powieki.
- Synu… sam widzisz, że nie jest ze mną najlepiej – Gray przytaknął, próbując ukryć napływające mu do oczu łzy. - Jeśli.. jeśli wkrótce umrę, co jest bardzo prawdopodobne, to ty musisz zająć moje miejsce. Jednak nie chcę, byś sam trzymał tą wielką odpowiedzialność na swoich barkach, więc proszę, obiecaj mi, że znajdziesz odpowiednią do roli królowej partnerkę..
Książę zamarł. Wpatrywał się nieco zdziwiony w ścianę, analizując to, co właśnie usłyszał. Zrozumiał, że sytuacja jest naprawdę poważna, skoro doszło do manipulacji jego uczuciami. Niegdyś jeszcze chciał mieć żonę, którą naprawdę kochałby całym sercem, ale teraz to pragnienie odeszło w niepamięć.
- Nie zawiodę cię, ojcze. Nie zawiodę również naszych poddanych - odparł po czym wstał.
- Jestem z ciebie dumny - rzekł mężczyzna, ocierając łezkę, która zebrała mu się w kąciku oka. - Jeszcze podczas ceremonii myślałem, że dożyję dnia, w którym będę mógł uroczyście przekazać ci koronę, ale teraz jest już mi wiadome, że życie człowieka może się gwałtownie zmienić w każdej jego sekundzie.
Książę przytaknął, a jego twarz momentalnie się wykrzywiła.
- Oj, bądź mężczyzną! - Silver smutno się zaśmiał, spoglądając w sufit. - A teraz idź, zapewne przyjaciele się o ciebie martwią.
Po raz ostatni spojrzał na ojca, który już raczył z powrotem zamknąć powieki, po czym wyszedł z komnaty i skierował się na dziedziniec.

   Po wyjściu na świeże powietrze, od razu podbiegła do niego zatroskana Heartphilia. Chwyciła go za ramię, po czym rzuciła mu zmartwione spojrzenie i zabrała głos.
- I co? Co z wujkiem?
- Mój ojciec.. odniósł poważne rany i zapewne niedługo zakończy swój żywot.
Blondynka zamilkła. Nie dochodziły do niej słowa, które właśnie usłyszała.
- Do tego dochodzi również fakt, że po jego śmierci muszę zasiąść na tronie i stać się władcą Hargeonu. Jego ostatnią prośbą do mojej osoby było to, bym znalazł godną partnerkę, z którą mógłbym podzielić się władzą.
Nagle, wpadł na pomysł, który na początku wydawał się mu wręcz absurdalny. Przecież jedyną najbardziej odpowiednią do roli królowej dziewczyną, którą znał i z którą był blisko, była Lucy. W końcu jest księżniczką, pochodzi z Magnolii i znają się niemal od zawsze.
- Gray.. naprawdę mi przykro z powodu twojego ojca - Lucy skrzyżowała palce u dłoni i przyłożyła je do twarzy.
Po chwili spojrzał na nią dość przenikliwie, ze smutnym uśmiechem. Przecież nie mógł jej tego zrobić. Wbrew pozorom, rządzenie czymkolwiek, zwłaszcza tak dużym miastem jest bardzo, ale to bardzo trudną czynnością. Nie chciał, by musiała tak się poświęcać czemukolwiek nie z własnej woli. A, że bardzo dobrze ją znał, był pewien, że zgodziłaby się na jego propozycję, chociażby nie chcąc nikogo zawieść. Fakt, kochał ją, ale nie w ten sposób - kochał ją jak siostrę. Cicho westchnął.
- Ale jestem głupi - szepnął pod nosem.
- M-Mówiłeś coś? - rzekła, dalej oszołomiona przez słowa, które chwilę temu usłyszała.
- Nie, nic - odparł krótko.

<<>>

   W międzyczasie, czarnowłosy w kółko krążył po swojej komnacie. Był wściekły i myślał tylko o tym, co może zrobić, aby w końcu naprawdę jej zaszkodzić. Wszystkie jego próby kończyły się ciągle porażką. Nie potrafił zedrzeć jej uśmiechu z twarzy. Być może był hipokrytą. Raz pragnął, by przy nim była, a następnie znów niezmiernie go denerwowała i chciał, by odeszła w zapomnienie. Uwielbiał tą mimikę na jej twarzy, jednocześnie wyrażającą wściekłość, przerażenie i smutek. Niegdyś jeszcze przypisałby jej wiele cech, które go intrygują, lecz teraz naprawdę go irytowała. Tym bardziej, że cenna dla niego osoba odeszła. Po raz kolejny ktoś go opuścił. Tym razem była to Mavis. Może i ich relacje wydawały się oziębłe, aczkolwiek naprawdę mieli powody, dla których ciągle razem trwali. Jej śmierć bardzo nim wstrząsnęła. Przed oczami ciągle miał obraz konającej w kałuży krwi Vermilion.
- Panie? - do drewnianych drzwi zastukał mężczyzna, będący głównym doradcą Zerefa, po czym nacisnął mosiężną klamkę i wszedł do środka.
- Jellal, nie teraz, nie mam nastroju - rzekł, podpierając brodę.
- Przychodzę z istotną sprawą - od razu dodał. - Szpieg nam doniósł, iż księżniczka Lucy dotarła ze swoimi przyjaciółmi do Hargeonu.
Czarnowłosy od razu zastygł w bezruchu, nawet nie mrugając.
- I dopiero teraz mi o tym mówisz? - nagle zerwał się z miejsca.
- Dosłownie chwilę temu ta informacja do mnie dotarła, proszę wybaczyć - lekko skinął głową.
- Rozumiem. Cóż powinniśmy poczynić? - Zeref spojrzał na swego doradcę. - Ta mała ciągle nam przeszkadza. Nie idzie się jej pozbyć.
- Zerefie, czy na pewno powinieneś o niej mówić w ten sposób? - niebieskowłosy westchnął zrezygnowany. - Dobrze wiemy, jak wygląda sytuacja, jedynie ona nie ma o tym bladego pojęcia.
- Tak czy siak, jeśli zdecydują się na napad na nasz zamek, nie wyjdą z tego cało. Nie mamy się czym martwić na dziś dzień. A teraz idź już, mam coś do zrobienia.
- Tak jest - Fernandes od razu lekko się ukłonił, a następnie opuścił komnatę.
Czarnowłosy usiadł na szkarłatnym fotelu, zaś na jego twarzy pojawił się tajemniczy uśmiech.

<<>>

   Spacerowali w ciszy po okolicach zamku, tym samym pełniąc patrol. Niebo zaczynało się ściemniać, zaś na jego powierzchni powoli pojawiały się pojedyncze, kuliste ciała niebieskie.
- Powoli zapada wieczór – rzekła blondynka. – Co będziemy robić?
Zapadła cisza, aż wreszcie Mirajane zabrała głos.
- Może zrobimy małe przyjęcie - zaproponowała. - Tylko nasza dziewiątka. Czasem trzeba odpocząć od obowiązków.
Wszyscy  przytaknęli na jej propozycję. Udali się więc do jadalni. Gdy dotarli do ów komnaty, Juvia szybkim krokiem skierowała się do części z kuchnią, aby coś przyrządzić. Pozostali zasiedli do stołu, ciesząc się przyjemną wonią pieczonego kurczaka. Ekstremalnie szybko przygotowana potrawa znalazła się na stole.
- Smacznego - rzekła z uśmiechem, wycierając pojedynczą kropelkę potu.
Erza przyniosła kieliszki i jedno z jej wytrawnych win.
- Bez alkoholu nie byłoby zabawy - powiedziała z dumą, na co jej towarzysze zaczęli się śmiać.
- Lepiej od razu przyznaj, że jesteś alkoholiczką - Fullbuster machnął ręką.
- Jaka znowu alkoholiczka?! - wrzasnęła zbulwersowana. - Chyba naprawdę chcesz mieć podbite oko.
Chłopak od razu zamilkł, wracając do zajadania się kurczakiem. W niedługim czasie, do komnaty weszły dwie służki. Wszyscy zaczęli się zastanawiać, czy coś się stało. Czy może król Silver czegoś potrzebuje? Ale kobiety po prostu się martwiły, że grupka nie jest u siebie i zaczęły ich szukać.
- Blair, następnym razem się obrażę - czerwonowłosa parsknęła. - Ze mną nic im nie grozi - dodała z uśmieszkiem.
Te natomiast nieco roześmiane, spokojnie wyszły z komnaty. Nawet nie wiadomo kiedy, dziewczyny zaczęły pić coraz więcej i więcej. Wkrótce butelka została doszczętnie opróżniona, więc Scarlet od razu pobiegła po drugą. Po jej powrocie i dwóch kolejnych kolejkach, "damy" półżywe siedziały na miejscach, zaś Gajeel zaczął się zastanawiać, która pierwsza spadnie na podłogę. Chłopaki byli z lekka zdziwieni tym, co się stało. Próbowali opanować koleżanki, ale skończyło się to groźbami posłanymi od Erzy w ich kierunku. Poddali się, przyglądając z daleka na roześmiane dziewczęta.

   Zanim się zorientowali, minęła północ. Każdy z kolei był wykończony, nawet Natsu padł na twarz, a ich noc skończyła się na tym, że wszyscy nawet nie wiadomo kiedy, po prostu zasnęli, odpływając w ramiona Morfeusza. Po takiej zabawie musieli porządnie wypocząć przynajmniej kilka godzin, by jutrzejsza wyprawa nie zakończyła się diaskiem. Noc zapadła na dobre, zaś niepokojąca cisza otoczyła cały Hargeon...

<<>>

Shadlew: Cześć~
Wracamy po krótkiej przerwie do pisania. Trzeba przyznać, że było parę spin między nami, ale teraz wszystko już jest w porządku (na szczęście). Starałyśmy się, żeby rozdział po takim czasie był nieco dłuższy niż zwykle, ale ostatecznie i tak nie wyszedł taki, jak chociażby ja tego chciałam, bo nie wiem, co z Maxine xD. No cóż, powoli kończymy sezon pierwszy, zostało nam do napisania bodajże sześć rozdziałów i raczej wyrobimy się z tym do końca roku, czyli przez te dwa miesiące, a przynajmniej mam taką nadzieję. Chociaż nie ukrywam - wolałabym, żebyśmy już do końca grudnia zaczęły ten drugi sezon, no ale zobaczymy, co z tego wyniknie. Standardowo mam nadzieję, że rozdział przypadnie Wam do gustu, no i do następnego ;). Enjoy~
Maxine: Nooo!! Rozdział skończony niedługo wojna hahaha! :D Ja już nie mogę się doczekać drugiego sezonu i tego co będzie się tam dziać ;) No i mam nadzieję że rozdział wam się podoba! Przyłożyłam się do niego xD Tak jak zwykle... No, ale miłego czytania! Chociaż i tak wiem, że pewnie to przeczytacie jak już skończycie rozdział ;v Ale, ale, ale!
Pozdrawiam :* #MaxineR

2 komentarze:

  1. Cześć.Nominowałam was do LBA.Więcej informacji znajdziecie na moim blogu:
    http://po-drugiej-stronie-serca.blogspot.com/
    Ps.Dopiero teraz zobaczyłam,że jest nowy rozdział.Niedługo skomentuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję,że to nie będzie wam przeszkadzać,ale napisałam pytania w liczbie pojedynczej.

      Usuń