Nawigacja

niedziela, 2 lipca 2017

Rozdział 17 - Rodzinne tajemnice

,,Ci, co rozśmieszają ludzi cenniejsi są od tych, co każą im płakać.''
~Charles Chaplin


W POPRZEDNIM ROZDZIALE:

   Spacerowała spokojnie podziwiając śpiew ptaków i przyjemne dla ucha szmery liści. Zbędnie się nie spieszyła, gdyż wiedziała, że dwójka jej jakże ukochanych przyjaciół zapewne będzie się wlec. Zbierając najpotrzebniejsze owoce, usłyszała szmer między krzakami. Na początku pomyślała, że tylko wyobraźnia płata jej figle, ale ów dźwięk był coraz głośniejszy. W końcu cała sytuacja ją speszyła. Odwróciła się i zaczęła wypatrywać miejsca, z którego mógłby dochodzić. Dostrzegła ludzką sylwetkę. Potknęła się i upadła na glebę, jednak od razu szybko się podniosła.
- Przepadniesz na zawsze...
Usłyszała niepokojący szept. Mimo wszystko, ton głosu wydawał jej się znajomy.
- Nikt nie będzie cię pamiętał...
Przeraziła się. Z jednej strony chciała sprawdzić, kto czai się w krzakach, ale z drugiej jak najszybciej chciała stamtąd uciec. [...]

***

   Dziewczyna pokazała język i poszła się przebrać do domu. Nie zajęło jej to zbyt wiele czasu, zanim niepewnie wyszła na zewnątrz.
- I jak? - spytała, jednocześnie poprawiając sukienkę.
- Idealnie leży - powiedział Natsu.
- Aye!
- To mi przypomina dawną Lucy, która nie była pochłonięta jedynie obowiązkami dla tych ,,szlacheckich''.,. - mruknął pod nosem, jednak blondynce nie przeszło to koło ucha.
Zapadła niezręczna cisza.
- Przepraszam - odparła, wpatrując się w ziemię. - Myślisz, że sama prosiłam się o taką pozycję? Że fajnie jest rządzić sobie Magnolią? Odpowiedź brzmi: nie. [...]

***

   Przemierzała ulice Magnolii z mocno zaciśniętymi pięściami. Nie mogła pojąć, dlaczego Natsu robi jej takie wyrzuty odkąd się spotkali po tak długim czasie. W końcu powinien doskonale sobie zdawać sprawę z tego, że żeby połowić z nim te głupie ryby całkowicie odrzuciła na bok wszystkie obowiązki. Przynajmniej tak to wyglądało z jej perspektywy. Dotarła pod bramę zamku, gdy nagle. zobaczyła dziewczynę. A konkretniej dziewczynę, która ledwo potrafiła ustać na nogach i opierała się ze zmęczeniem o ogrodzenie.
- Wszystko w porządku? - od razu do niej podbiegła, zawieszając jej ramię na swojej szyi.
Ta natomiast chciała odpowiedzieć, ale po chwili straciła przytomność. [...]

***

   Mirajane siedziała zamknięta w swoim pokoju. Rzadko jej się to zdarzało. Leżała na łóżku, wpatrując się w nieskazitelnie biały sufit. Czasem, mimo wszystko, wspominała swoją rodzinę. To, jak jej rzeczywistość wyglądała kiedyś. Zamykała oczy i wyobrażała sobie, jak jej ukochane rodzeństwo mogłoby teraz wyglądać. Chciała im wyjaśnić powód, dla którego zostali rozdzieleni, ale nie miała takiej możliwości. Wiedziała, że mogą mieć jej to za złe, a zwłaszcza Lisanna. Otarła łzę spływającą po jej policzku, aby potem całkowicie się rozpłakać.
- Przepraszam.. - jęknęła do samej siebie.
Wstała i osunęła się po ścianie, próbując opanować emocje. W tym właśnie momencie usłyszała pukanie do drzwi jej pokoju.
- Miro, to ja, Makarov - do jej uszu dotarł głos staruszka. - Potrzebujemy cię na zamku. Mogę wejść? [...]

***

   Chwiejnym krokiem szła w kierunku swojej komnaty, gdy nagle ujrzała przez okno Natsu i Happy'ego zmierzających w kierunku wejściu do zamku. Zaczęła szybko iść do wejścia, ale ktoś ją wyprzedził. Ku jej zdziwieniu, była to Florence. Najwidoczniej spacerowała po korytarzu akurat w tym czasie. Lucy, choć sama nie wiedziała dlaczego, postanowiła się wrócić. Wciąż była zła na Natsu za to, co powiedział nawet nie wiedząc, jak wiele wysiłku kosztuje ją to wszystko.

<<>>

  Kobieta w długiej, bo sięgającej do kostek sukience, spokojnie siedziała na fotelu, oglądając fotografię Jude'a Heartfilii. Delikatnie co i raz przejeżdżała po niej kciukiem, głęboko wzdychając.
- Jude, czasem naprawdę za tobą tęsknię - nagle ją porwała i wrzuciła do rozpalonego kominka.
Uwielbiała upał. Choć za oknem była wiosna, ona wciąż paliła w kominku. Zawsze wieczorem tak robiła, choć Lisanna tego nie rozumiała.
- Lisanno - zawołała.
- Tak?
- Zbliża się termin, w którym będziesz mogła w końcu powiedzieć to, co od tak dawna w sobie dusisz - rzekła, plotąc palce u dłoni. - A ja w końcu będę mogła zająć miejsce tej smarkuli.
- Tylko.. co z nią potem zrobimy?
- Możemy w jakimś pudle władować ją związaną na statek tak, aby przepłynęła do innego państwa. Może ją znajdą, a może nie. To już nie nasz problem. Ważne, że nasze cele zostaną spełnione.

<<>>

   Lucy siedziała w swojej komnacie i powoli przeczesywała szczotką włosy. Jej twarz wydawała się dziwnie zaniepokojona, choć sama nie wiedziała dlaczego. Usłyszała pukanie, a po chwili próg pokoju przekroczył Natsu. Dziewczyna spojrzała na niego, milcząc.
- Przepraszam - zaczął. - Zachowałem się jak idiota.
- Rozumiem. Nie mogę się na ciebie gniewać, prawda?
Wstała i zaczęła iść w kierunku Dragneela, aby go uścisnąć. Brakowało jej tego. Brakowało jej cudzego dotyku. Jednak w całej tej jakże uroczej scenie przeszkodziła im ciemnowłosa. Otworzyła drzwi i od razu się potknęła, upadając na podłogę. Różowowłosy podszedł do niej i pomógł jej wstać.
- Przepraszam - powiedziała z nieco skwaszoną przez ból kolana minę. - Jestem trochę niezdarna. Dziękuję, Natsu.
Uśmiechnęła się promiennie.
- Na pewno wszystko w porządku? - spytała zaniepokojona Heartfilia.
- Tak, tylko chciałam ci powiedzieć, że dziadek cię szuka.
Florence szybko złapała ze wszystkimi dobry kontakt. Była śliczna, urocza i miła. Wprost ideał. Jednak nadal nie odzyskała w pełni pamięci, co było sporym utrudnieniem.
- Już idę. Natsu, dokończymy tą rozmowę później, dobrze?
Chłopak skinął głową, a Lucy po tym odzewie wyszła, pozostawiając ich samych.
- Nie chciałam wam przeszkodzić, przepraszam - dziewczyna opuściła głowę, przez co jej długie włosy opadły na twarz. Zaczęła ronić łzy.
- Hej, nic się nie stało, nie płacz - Natsu położył jej rękę na ramieniu.
- Nie o to chodzi.. - odparła, przecierając drobnymi dłońmi twarz. - Po prostu nie wiem jak się tu znalazłam, skąd jestem, czy w ogóle mam rodzinę...
- Spokojnie - Dragneel szeroko się uśmiechnął. - Zawsze możesz zostać w Magnolii. Atmosfera jest tutaj naprawdę wspaniała. Lucy wszystkiego dopilnowuje.
- Jesteście parą?
- Nie, przyjaciółmi.
- Rozumiem - uśmiechnęła się, mówiąc nieco bardziej pod nosem. - Czasem niektóre przeszkody trudno przeskoczyć, co?
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic.

<<>>

   Delikatnie zastukała do drewnianych drzwi, po czym od razu je otworzyła.
- Dziadku, kazałeś mi przyjść? - spytała, opierając się o framugę.
- Tak - odparł. - Za parę dni odbędzie się bal, w sumie nieco bardziej pasujący do formy bankietu. Zjeżdża się większość władców poszczególnych miast. Z pewnością będzie też Gray.
- Właśnie, bo ostatnio nie chciałam z nim o tym rozmawiać.. Co z jego ojcem?
- On sam mówi, że jest dobrze, chociaż wszyscy widzą, że niezmiernie cierpi przez tą bliznę - westchnął. - Widocznie jest naprawdę silny, skoro przeżył, chociaż mówili, że z pewnością umrze.
- Tak.. 
- Ale nie musisz się tym przejmować. Gray z pewnością by tego nie chciał - staruszek się uśmiechnął. 
- Wiem - Lucy odwzajemniła uśmiech.
- Musisz się zrobić na bóstwo. Będziemy godnie reprezentować Magnolię.
- A gdzie konkretniej będzie się odbywał ten bankiet?
- U nas, w Magnolii.
Księżniczka skinęła głową.
- Idź już, musisz odpocząć, jutro z powrotem wracasz do obowiązków.
Wyszła i zaczęła iść w kierunku swojej komnaty. Nie spieszyło jej się, przeciwnie.
   Gdy tylko doszła na miejsce od razu zauważyła, że nie ma tu już ani Natsu, ani Florence. Padła na łóżko. Zaczęła się wpatrywać w sufit, na którym były ponaklejane gwiazdy.

- Mamo? - dziewczynka spojrzała na kobietę o ciepłym spojrzeniu. - Zostaniesz ze mną dopóki nie zasnę?
- Chciałabym, ale..
- Rozumiem - dziecko jej przerwało. - Musisz wracać do obowiązków. 
Mała blondynka zaczęła liczyć gwiazdy na suficie. Zawsze tak robiła, kiedy chciała zasnąć. Kobieta ucałowała ją w czoło i zgasiła świeczkę stojącą na stoliku, po czym wyszła.

- Gdzie jestem?
Lucy znajdowała się w pustce. Nie było wokół nic. Jedynie ciemność i odbijające się echo. Przyłożyła dłonie do twarzy.
- Nie chcę tu być...
Odwróciła się do tyłu. Zobaczyła siebie z przeszłości. Siebie z przeszłości z rodzicami.
- Mamusiu, spójrz! - zawołała dziewczynka. - Motylek! Ma..
Nagle krajobraz zmienił się nie do poznania. Zamek w Magnolii. Wszędzie wokół krew.
- Mamo, tato.. - rzekła drżącym głosem, przykładając dłonie do twarzy i próbując opanować szloch. - Proszę...

Blondynka zerwała się z miejsca.
- To tylko zły sen..
Otarła dłonią czoło. Prawda jest taka, że to nie pierwszy raz od dawna, gdy przyśniło jej się coś takiego. Opanowała niespokojny oddech i wstała, przeciągając się. Od razu wykonała poranną toaletę, włożyła na siebie obcisłą sukienkę i związała włosy w koka, wypuszczając z przodu kosmyki. Czas wrócić do codzienności. Założyła również buty na niewielkim obcasie i spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Westchnęła. Od razu przeszła do swojego pseudo gabinetu, aby czytać listy od mieszkańców i wypełniać dokumenty. Chciała jak najszybciej skończyć część papierkową. Levy weszła do środka przez uchylone drzwi.
- Mam dla ciebie herbatę i rogaliki - uśmiechnęła się.
- Dziękuję, Levy - odpowiedziała.
- Wszystko w porządku?
- Jak zawsze - wzięła łyka herbaty.
- Możesz ze mną porozmawiać, jeśli potrzebujesz. Wiesz, że postaram się ci pomóc.
- Hmm.. - zaczęła. - Od pewnego czasu śnią mi się koszmary.
- I dlatego jesteś taka zdołowana?
- To nie są byle jakie koszmary. Śnią mi się moi rodzice. Wydarzenia, które miały miejsce. Mam wrażenie, że mogłam cokolwiek zrobić, aby oni nie zginęli.. Ja nie nadaję się do rządzenia Magnolią. To dla mnie za dużo. Chociaż też nie chciałabym ich zawieść.
- Posłuchaj, Lu-chan - niebieskowłosa położyła dłoń na jej ramieniu. - To nie jest twoja wina. Nie wywołałaś wojny. To nie ty zabiłaś tych wszystkich ludzi i swoich rodziców. Nie mogłaś nic poradzić, rozumiesz? Poza tym wspaniale rządzisz Magnolią i mieszkańcy nie składają na ciebie żadnych skarg. Od dawna potrzebowali kogoś, kto nie będzie nimi tylko władał i narzucał reguły, ale również kochał całym sercem.
Heartfilia niepewnie kiwnęła głową.
- Teraz muszę iść, ale zawsze możemy porozmawiać później, dobrze?
- Tak.
   Minęła niespełna godzina, gdy nagle zabrzmiało pukanie do drzwi i do środka weszła uradowana Mira trzymająca wielki karton.
- Sukienki na bankiet! - zawołała, stawiając go na podłodze.
Lucy wstała i szybko wyjęła cztery ubrania na wieszakach owinięte w folię.
- Dlaczego cztery?
- W ostatniej chwili poprosiłyśmy też o coś dla Florence - odpowiedziała Strauss. - Ta jest twoja.
Wskazała palcem na jeden ze strojów. Heartfilia odwinęła folię i spojrzała na fiołkową, połyskującą sukienkę z jedwabiu, opiętą w okolicy biustu i brzucha, a luźniejszą od pasa w dół. Miała również wycięcie na nodze i cienkie ramiączka.
- Będziesz w niej wyglądała przepięknie - stwierdziła białowłosa. - Wiedziałyśmy, że nie spodoba ci się nic zbyt przesadzonego, więc poprosiłyśmy Juvie, aby uszyła coś prostego, a jednocześnie z klasą. Idealna dla ciebie.
- Masz rację, jest śliczna - księżniczka się uśmiechnęła.
- Cieszę się, że ci się podoba - dziewczyna włożyła wszystkie cztery kiecki z powrotem do pudła. - No, teraz idę pokazać te cudeńka Levy. Zobaczymy się później.
   Księżniczka miała jeszcze całkiem sporo papierów do wypełnienia, a także musiała sprawdzić co służba przygotowuje na bal, ale myślała tylko o jednym, a mianowicie - o Florence. Była to dla niej dziwna sytuacja. Tego dnia, gdy ją spotkała, była też w lesie, zbierała owoce i słyszała groźby. Potem wróciła do domu, a pod bramą zobaczyła Florence, która wyglądała jakby ktoś jej coś zrobił. Chociaż sprawiała wrażenie chorej, to po chwili wydobrzała. Nie wydaje się wyjątkowo smutna z powodu, że nie wie skąd jest i co tu robi. Jest bardzo wesoła i miła... Może jej się to tylko zdawało, ale zachowanie ciemnowłosej było podejrzane.
   Lucy siedziała jeszcze chwilę przy biurku odpoczywając i pijąc herbatę. W końcu wstała, odłożyła filiżankę na talerzyk i z zamiarem zaniesienia tych naczyń do kuchni, kątem oka wyjrzała za okno. Zobaczyła jak Natsu, Happy i Florence bawią się w berka, a po chwili ona upadła prosto na Dragneela. Szybko wstali i obydwoje w odruchu spojrzeli w okno blondynki, ale ta szybko się odwróciła i wyszła z pokoju. Była trochę zazdrosna, nawet nie trochę, ale bardzo. Nie chciała, aby Florence zajęła jej miejsce w relacjach z Natsu.
- Panienko? - odezwała się jedna ze służących.
- Tak? - spytała Heartfilia.
- Ja to wezmę, i tak muszę iść do kuchni, a panienka na pewno ma dużo do roboty.
- Muszę pójść do dziadka - podała filiżankę z talerzykiem kobiecie. - Dziękuję Caroline.
- Nie ma za co.

<<>>

   Zapukała do drzwi i weszła. Zobaczyła dziadka śpiącego przy biurku z głową na papierach. Podeszła do niego, położyła dłoń na ramieniu i zaczęła go szturchać. Po chwili staruszek obudził się i uderzył głową o blat biurka. Jęknął z bólu.
- Nic ci nie jest? - księżniczka przykucnęła aby spojrzeć na twarz Makarova.
- W porządku - odpowiedział, masując obolałe czoło.
- Mam do ciebie parę pytań.
Najpierw zaczęli rozmowę o sprawach Magnolii. O tym co się dzieje, o co proszą mieszkańcy. A później o balu. Dziadek powiedział, że menu zajmie się Mira, a wystrojem Levy z Florence. Heartfilia była lekko zdziwiona tą odpowiedzią, ale od razu zapytała też o listę gości. Na co ten odpowiedział, że oczywiście przyjaciele i szlachta. Jednak blondynka pomyślała też o innych mieszkańcach, nie chciała, aby było tak, że jedynie osoby z tytułem się bawią, a reszta pracuje, więc postanowiła ze staruszkiem, że tego dnia będzie całodobowy festiwal w Magnolii, a także dzień wolny od pracy, ale tylko ten jeden raz.
   Następnie udała się do Miry omówić menu i do Levy porozmawiać o sali i o wystroju. We dwójkę ustaliły, że miasto również będzie klimatycznie przystrojone i o północy będą puszczane lampiony.
   W końcu wybrała się do łazienki, wzięła odprężającą kąpiel i wróciła do komnaty. Usiadła na fotelu i rozczesała wilgotne włosy. Założyła piżamę, po czym położyła się na łóżku. Zasnęła, wpatrując się w gwiazdy na suficie.

<<>>
   Uśmiech nie schodził z twarzy Meredith.
- To już pojutrze...
- Tak - Lisanna usiadła obok niej.
- Długo na to czekałyśmy. Tylko pamiętaj, aby trzymać się planu.
Białowłosa skinęła głową. Zmrok tej nocy zapadł wyjątkowo szybko.

C.D.N

6 komentarzy:

  1. Szybko te rozdziały się pojawiają, ale to dobrze. A nawet bardzo dobrze ;3 Ślę wenę na następne ;P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękujemy! :D A dlatego tak szybko, ponieważ mamy dużo weny, ale to dzięki wam!
      Pozdrawiam cię Ansin! ;*

      Usuń
  2. Rozdział super^^
    Fajnie, że pojawił się tak szybko. Mam nadzieję, że Florence nie popsuje bliskiej relacji naszej parki, takowej więzi o jakiej myślę, jeżeli takowa jest ^^"
    Przesyłam dużo wenki i czekam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wena odłożona do słoika.
      Dziękujemy! :>

      Usuń
    2. Flor kocha Happ'iego! (Shaw mnie zabije, że powiedziałam rozdział xd)

      Usuń